Na ponad 670 tys. zł ustalone zostało odszkodowanie za ubiegłoroczną katastrofę budowlaną przy Lubartowskiej 45. Chodzi o budynek, którego część trzeba było rozebrać po tym, jak runęły stropy. Miasto nie zgadza się z tym, że dostało tylko część odszkodowania proporcjonalną do swoich udziałów w budynku
To cud, że nikt nie zginął, gdy w części kamienicy zawaliły się stropy, a mężczyzna znajdujący się na drugim piętrze spadł z fotelem na parter. Nikt inny nie doznał obrażeń. Do katastrofy doszło pod koniec maja zeszłego roku. Kilka godzin po zdarzeniu całkowicie rozebrano uszkodzoną część budynku (na zdjęciu).
Ponad rok trzeba było czekać na decyzję ubezpieczyciela o przyznaniu odszkodowania za straty. – Bezsporna wysokość szkody określona została na kwotę prawie 673 tys. zł – informuje Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych administrującego tym budynkiem. – Nie kwestionujemy tych wyliczeń.
Miasto nie zgadza się jednak z podziałem tych pieniędzy. – Ubezpieczyciel zdecydował się na przekazanie nam wyłącznie kwoty odpowiadającej posiadanemu przez miasto udziałowi w nieruchomości – tłumaczy Bilik.
Udział miasta wynosi niecałe 39 proc. i właśnie taka część odszkodowania (czyli niecałe 260 tys. zł) została przyznana Zarządowi Nieruchomości Komunalnych. – Nie zgadzamy się z tym, bo to na nas nakładane były po katastrofie wszystkie obowiązki związane z zabezpieczeniem budynku – mówi Bilik. – Prace kosztowały 160 tys. zł, ale już wiadomo, że konieczne będą kolejne prace w całości obiektu. Wykazała to wizja przeprowadzona w połowie czerwca.
Miejski zarządca budynku wystąpił już do ubezpieczyciela „o dokonanie ponownej analizy”. Miasto zapowiada też, że jeśli wezwanie okaże się nieskuteczne, skieruje sprawę do sądu.
Zagadką pozostaje to, dlaczego doszło do katastrofy w zabytkowej kamienicy. – Raport ubezpieczyciela nie wskazuje jednoznacznie przyczyny zdarzenia – potwierdza Bilik.
Odbudowa rozebranej części budynku teoretycznie wciąż jest możliwa, ale w tej sprawie nie zapadły jeszcze żadne decyzje. ZNK tłumaczy, że samorząd miasta nie może podjąć takiej decyzji samodzielnie, bo jest tylko jednym z udziałowców.