Najpierw trzeba złapać bezdomnego kota. Później udowodnić, że kot jest bezdomny.
Akcja bezpłatnej sterylizacji kotów ruszy pod koniec przyszłego tygodnia. Zabiegi będzie prowadzić 15 prywatnych lecznic weterynaryjnych. Za wszystko zapłaci miasto. Pieniędzy wystarczy dla 180 zwierząt. Po sterylizacji lub kastracji nie będą mogły się już rozmnażać. I dzięki temu w Lublinie powinno być mniej bezdomnych kotów, na które skarżą się mieszkańcy blokowisk. Jak ma wyglądać taka akcja?
Najpierw trzeba kota złapać. To zadanie spadnie na dokarmiające zwierzęta staruszki. Po schwytaniu kota będą musiały pójść do osiedlowej administracji po skierowanie. – Żeby ludzie nie przynosili na zabiegi swoich domowych zwierząt – tłumaczy Tadeusz Zych, dyrektor Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt, które wygrało miejski przetarg na prowadzenie sterylizacji. – Bez skierowania takiego zabiegu nie wykonamy za darmo.
Jak osiedlowe administracje odróżnią kota domowego od bezpańskiego dachowca? – Nie po zwierzęciu, ale po człowieku zgłaszającym się po skierowanie dla kota – wyjaśnia Wojciech Lewandowski, wiceprezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Świetnie wiemy, które panie opiekują się kotami.
• A jeśli po skierowanie przyjdzie ktoś inny?
– To go nie dostanie.
Pomysłu na odróżnienie kota bezpańskiego od domowego nie ma jeszcze Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Nałkowskich. Administracje dobrze znają tam ok. 20 kocich opiekunek, na które skarżą się sąsiedzi. Tych, na które skarg nie było nie znają. Co nie znaczy, że takich ludzi nie ma. Co będzie, jeśli przyjdą po skierowanie? – Może taka osoba przyjdzie z sąsiadem, który zaświadczy, że to jest kot z piwnicy – zastanawia się Teresa Grabowska z SM im. Nałkowskich.
– Skierowania służą tylko do statystyk – twierdzi tymczasem Wiesław Piątkowski z Urzędu Miasta. – Po to, żebyśmy wiedzieli ile kotów wysterylizowano w danej dzielnicy.
Ze skierowaniem w garści i kotem po pachą miłośniczki zwierząt będą mogły udać się do gabinetu. – W szczególnych sytuacjach służymy klatką do transportu – mówi Zych. A później zgłosić się po odbiór zwierzęcia. Po kota za dwa dni, a po kotkę po ośmiu lub dziesięciu dniach. Tyle trwa rekonwalescencja po zabiegu. A później można kotka odstawić na miejsce. – Jeśli ktoś nie zgłosi się po odbiór kota, wypuścimy go sami – dodaje Zych.