Ten balkon wygląda jak śmietnik. Walają sie na nim sterty desek i tekturowych pudel gromadzonych przez lokatorke mieszkania. Juz raz sie tam palilo. Ale od lat nikt nie umie pozbyc sie uciązliwej sąsiadki. Ludzie mają dośc strachu, smrodu, kotów i much. Tylko, co z tego?
Ale nie tylko kolejnego pozaru boją sie lokatorzy bloku przy ul. Zelazowej Woli 5. Uskarzają sie tez na robactwo. - Do mieszkania ciągle mi wpadają jakieś muchy - mówi jedna z mieszkanek wiezowca.
- Ale co my mozemy zrobic? Ta kobieta nie wpuszcza nikogo do mieszkania. Sanepidu tez nie wpuścila. Nie ma na nią zadnej rady - przyznaje pani Helena. - Sprowadzila tu chyba z 10 kotów.
Bezradna jest takze spóldzielnia, do której nalezy blok. Administracja juz kilka razy na wlasną reke wywozila śmiecie zgromadzone na balkonie. I po jednej z takich akcji lokatorka powiadomila policje, ze zostala okradziona. Sprawe umorzono. Wymiar sprawiedliwości jest laskawy dla kobiety. Choc stwarza zagrozenie dla innych, zwykle konczy sie na mandatach lub grzywnach. Tak tez bylo w przypadku jesiennego pozaru. Lokatorka dostala mandat od policji.
Nie widac tez konca sądowej sprawy o eksmisje uciązliwej sąsiadki. - Proces ciągnie sie juz od dwóch-
trzech lat. I nie mam pojecia, kiedy bedzie juz po wszystkim - mówi Ryszard Kawalec, kierownik administracji os. Chopina. - Odbylo sie kilka rozpraw. Teraz wszystko zostalo zawieszone. I w tej sytuacji jesteśmy bezradni. Bo musimy dzialac zgodnie z prawem. A bez wyroku o eksmisji nie ma mowy.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy sie, ze wymiar sprawiedliwości rozpoznaje wniosek o ubezwlasnowolnienie kobiety. Nie udalo nam sie z nią porozmawiac. Nam takze nie otworzyla drzwi. •