- Dwa pokoje i kuchnia są całym moim światem. Bo tego świata na zewnątrz zobaczyć nie mogę - żali się pani Helena Paś.
Pani Helena ma zwyrodnienie stawów kolanowych i chory kręgosłup. W domu porusza się tylko dzięki specjalnemu chodzikowi. Poza domem musi jeździć na wózku inwalidzkim.
- Po schodach syn zniesie wózek i pomoże mi zejść - mówi. - Ale co z tego, skoro mogę dotrzeć tylko do drzwi wejściowych kamienicy. Od razu za nimi stoi jakiś samochód, obok następne. Każdego dnia cały chodnik jest zastawiony. Na przejechanie wózkiem nie ma szans.
- Mieszkam blisko parku. Tak bardzo chciałabym zobaczyć trawę i drzewa - mówi z łzami w oczach. - Od siedmiu lat pozostaje mi tylko patrzenie przez okno.
Pani Helena już wiele razy interweniowała w Urzędzie Miasta i w Zarządzie Nieruchomości Komunalnych, który zarządza kamienicą. Inni mieszkańcy też pisali do urzędników w tej sprawie. Chcą, żeby odgrodzić chodnik od jezdni. Tak, jak zrobili to właściciele prywatnej kamienicy po drugiej stronie tej samej uliczki.
- Odgradzanie czy zagradzanie nie wszędzie jest najlepszym rozwiązaniem - podkreśla Artur Cichoń, rzecznik ZNK. - Jeśli kierowcy parkują tam, gdzie nie można, to powinna się tym zająć Straż Miejska. I oduczyć łamania przepisów.
Podobnie mówią w Ratuszu. - Problem jest, bo kierowcy uparcie łamią przepisy - mówi Mirosław Kalinowski z biura prasowego Urzędu Miasta. - Może strażnicy powinni być wobec nich surowsi...
Według mieszkańców, jedyną szansą jest odgrodzenie chodnika. - Postawienie płotków ograniczyłoby możliwości parkujących, których musimy zrozumieć - zauważa Kalinowski. - Ale powinniśmy wczuć się przede wszystkim w sytuację osoby, której notoryczne zastawienie chodnika uniemożliwia normalne życie. Przekażę sprawę do rozważenia właściwym urzędnikom.
A my sprawdzimy, jak urzędnicy tę sprawę rozwiążą. (EWAD)