Burzliwy i długi był wczorajszy spór o referendum w sprawie przyszłości dawnego poligonu na górkach czechowskich. Niecodzienne było to, że do głosu dopuszczani byli wszyscy zainteresowani tą sprawą mieszkańcy, którzy przyszli na widownię. Każdy mógł powiedzieć, co sądzi o referendum. Chętnych było wielu.
Rzadko zdarzają się w Ratuszu posiedzenia, które przyciągają tylu widzów. Prawie wcale nie zdarzają się takie, że mówić może każdy. – Fajnie by było tę sesję skończyć dzisiaj, a nie za kilka dni – mówi Jarosław Pakuła, przewodniczący rady i ogranicza do trzech minut czas dla mówców z widowni. Jest tutaj sporo ludzi z tabliczkami: jedni przeciw zabudowie, inni z hasłami popierającymi propozycję TBV.
Propozycja sprowadza się do tego, że spółka chce zbudować bloki na 30 ha górek, w zamian ma urządzić park na pozostałych 75 ha i oddać go miastu za symboliczną złotówkę.
– Referendum jest już czwartą formą pytania mieszkańców o sposób zagospodarowania górek czechowskich – mówi Danuta Jaros, jedna z mieszkanek. – Co było niewystarczającego w dotychczasowych konsultacjach? – pyta oburzona.
– Państwo radni nie znają stanu zdrowia mieszkańców Lublina, znają go natomiast lekarze, którzy leczą nas od najmłodszych do najstarszych – mówi Zofia Polska ze Stowarzyszenia Obrońców Wąwozów „Zimne Doły”. Apeluje o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, na którą zaproszeni byliby właśnie lekarze. – Również prezydent będzie miał wiedzę, czy społeczeństwo Lublina jest zdrowe, czy chore.
Oklaski zbiera Jan Kamiński, były przewodniczący Rady Kultury Przestrzeni przy prezydencie Lublina. Przypomina, że swego czasu ocalono przed zabudową Las Kabacki w Warszawie i Central Park w Nowym Jorku. Proponuje ochronić też górki czechowskie.
– Chciałbym prosić radnych, żeby zapomnieli o presji, że przyszedł właściciel i czegoś chce. Decyzja jest podejmowana dla mieszkańców i na wiele lat do przodu – apeluje Kamiński. – Może warto pomyśleć, żeby wykupić te górki. Być może będzie to trudna decyzja, mało polityczna, ale przyszli mieszkańcy będą państwu za to bardzo wdzięczni.
Właściciel wyklucza odsprzedaż terenu. – Czy autorzy tej propozycji mają na to pieniądze? Mają pomysł, co z tym zrobić? – pyta mecenas Krzysztof Klimkowski reprezentujący TBV. Występuje jako jeden z głosów z widowni, na tych samych zasadach, co pozostali.
– Spółka TBV proponuje stworzenie wyjątkowego parku dla obecnych mieszkańców miasta i przyszłych pokoleń, to projekt w pełni ekologiczny i nowoczesny – mówi Klimkowski. Podkreśla, że plany budowy stadionu Arena Lublin i odnowy pl. Litewskiego też budziły dyskusję, a teraz mieszkańcy chętnie korzystają z tych obiektów.– Zastanówmy się, co będzie, gdy nie dojdzie do realizacji tego parku, czy mieszkańcy nie będą za kilka lat żałowali swojej decyzji?
– Czas gra na niekorzyść pewnych walorów, które chcemy chronić – stwierdza Piotr Szkołut, współtwórca pokazywanej przez TBV koncepcji parku na 75 ha górek. – Lublinianie powinni z tego terenu korzystać, a wartości przyrodnicze, które nikną z roku na rok, powinny być zrekultywowane i oddane mieszkańcom – przekonuje Bolesław Stelmach, architekt współpracujący z TBV, współautor koncepcji parku. – Mieszkańcy mają prawo wypowiedzieć się w kwestii tak istotnej jak zagospodarowanie 10 proc. terenu Czechowa – mówi Stelmach. – Referendum jest najlepszą sprawą, aby taki głos usłyszeć.
– To jest wspaniały przykład wizualizacji, tego jak można unikalna przestrzeń zniszczyć. To jest sztampa, to jest nuda, to jest zniszczenie tego terenu – Ewa Zielińska krytycznie ocenia pomysły na park. – Czy zdają sobie państwo sprawę, że obiecane w wizualizacjach parku TBV tereny sportowo-rekreacyjne będą musiały być zorganizowane kosztem rezerwatu i obiecanego naturalistycznego parku? – pyta Sławomir Pawłowski, jeden z najaktywniejszych przeciwników budowy bloków. Nie każdy uważa ich za „obrońców górek”.
– Trendy są takie, że miasta się rozwijają, będą rozwijać i nikt tego nie powstrzyma – mówi Bogusław Mazurek. Sugeruje, że budowa bloków może powstrzymać napływ smogu z terenów podmiejskich. – Nie wiem, dlaczego w Lublinie ma nie zatriumfować demokracja – stwierdza Dariusz Jodłowski ze stowarzyszenia pracodawców Lewiatan. – Nie oczekujmy, ze na terenie miasta będziemy realizowali funkcje parku zdrojowego.
Nie każdy opowiada się po jednej albo drugiej stronie. Niektórzy proszą tylko o głębszy namysł. – Z okien swojego mieszkania widzę te górki na co dzień, chodzę tam na spacery z psem, dzieckiem i po nich biegam. Nie mam nic przeciwko temu, żeby uporządkować górki w inny, racjonalny sposób, jeżeli jest taki sposób – mówi Paweł Cegiełko, apeluje o przesunięcie referendum na później. – Gdy dokonacie państwo analiz, które będzie można przedstawić mieszkańcom.
Dopiero po wystąpieniach mieszkańców zaczyna się dyskusja radnych. Podział jest prosty: obóz prezydenta Żuka opowiada się za referendum, opozycja z PiS jest zdecydowanie przeciw.
Ci pierwsi podkreślają, że nie ma mowy o odkupieniu terenu. – Czy każdy z mieszkańców chciałby po 500 zł poświęcić, żebyśmy mogli wykupić górki – mówi Bartosz Margul (klub Żuka). – Widzę wielki transparent „chcemy parku bez bloków”. Kto ma sfinansować ten park? – pyta radny. – Wiadomo, że firma deweloperska nie jest firmą charytatywną i robi to po to, żeby osiągnąć swój zysk i nie ma w tym nic dziwnego.
– Nie można mówić, że zabetonowane będą górki – zapewnia radna Jadwiga Mach (klub Żuka) mieszkająca koło górek. – Mówimy o parku naturalistycznym, słuchając państwa głosów zapisujemy w tym referendum, że to właśnie taki będzie park.
Padają wręcz pochwały pod adresem dewelopera. – Jestem jako radny dumny, że jest taki przedsiębiorca i w taki sposób działa – mówi radny Zbigniew Jurkowski z klubu Żuka. Jest odważnym, młodym, płaci podatki, przychodzi na spotkania z nami i chce rozmawiać. Co by było, gdyby tę działkę miał deweloper z Austrii? Byłaby inna rozmowa.
Radny przekonuje, że budowa bloków nie musi negatywnie wpłynąć na przewietrzanie miasta. – Przy odpowiednim usytuowaniu budynków można doprowadzić do sytuacji, że przewietrzanie jest jeszcze lepsze – uważa Jurkowski. – Gwarantuję, że będą przyjeżdżać osoby z zagranicy, z całego świata, i podziwiać, jak to pięknie jest zrobione.
Opozycja jest odmiennego zdania. – To bardzo niekorzystny dla miasta układ z deweloperem – ocenia radny Tomasz Pitucha (PiS). – Dzisiejsza debata to klasyczne rozmydlanie tematu – ocenia Piotr Popiel, radny klubu Prawa i Sprawiedliwości. Chce przedstawienia projektu parku, o którym mowa jest w pytaniu referendalnym. – Ja chcę poznać szczegóły – dopomina się radny. Twierdzi, że mieszkańcy odległych dzielnic nie będą wiedzieli o co chodzi w sprawie górek.
– Czy zabudowa górek czechowskich to jest najbardziej palący problem dla Lublina? – pyta radny Stanisław Brzozowski (PiS) przeciwny referendum. Mnoży chyba najwięcej pytań spośród wszystkich radnych. – W jakiej kolejności będą powstawały inwestycje na górkach czechowskich? Czy najpierw budowany będzie park, na który podobno czekają wszyscy wokół, czy najpierw budowane będą bloki?
Brzozowski twierdzi, że referendum opłacane z kieszeni podatników będzie mieć „efekt propagandowy”, a pytanie „jest doskonale sformułowane pod względem socjotechnicznym” i „skutecznie dezinformuje” mieszkańców, by zagłosowali za zmianą przeznaczenia górek.
– Postawienie pytania w takim kształcie jest zabiegiem nie do końca uczciwym. Jestem w stanie przychylić się do opinii mieszkańców, że takie pytanie ma charakter manipulacyjny – ocenia radny Marcin Jakóbczyk (PiS). Ze strony PiS pada nawet pomysł na inne pytanie. – Czy chcesz zabudowania 30 ha na wysokie budownictwo terenów zielonych górek czechowskich w zamian za zagospodarowanie pozostałych, zniszczonych przez budowę terenów na park, który wykona i utrzyma deweloper – proponuje radna Małgorzata Suchanowska. Ale szybko wycofuje się z tej propozycji.
Opozycja spodziewa się porażki referendum. – Nie osiągniemy tego wymaganego progu frekwencji – uważa radny Zdzisław Drozd (PiS). Przypomina ogólnopolskie referendum z września 2015 r. przeprowadzone z inicjatywy prezydenta Bronisława Komorowskiego, a dotyczące m.in. kwestii tak powszechnych jak ordynacja podatkowa. W referendum wzięło udział zaledwie 7,8 proc. uprawnionych, a jego koszty przekroczyły 72 mln zł. Według radnego Drozda były to pieniądze wyrzucone w błoto. – Myślę, że tym razem będzie podobnie, tylko suma mniejsza.
• Ostatecznie za referendum głosowało 18 radnych klubu Żuka, przeciw 12 radnych klubu PiS.