Razem z Ośrodkiem Brama Grodzka-Teatr NN szukamy lubelskich śladów Hanki Ordonówny, wielkiej gwiazdy znanej z przeboju "Miłość ci wszystko wybaczy”.
Na lubelski ślad najsłynniejszej gwiazdy polskiego kabaretu i piosenki natrafił Tomasz Pietrasiewicz, dyrektor Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN. Jest przekonany, że rzetelny Łobodowski nie mógł wymyślić sobie historii o Ordonce.
Po naszej publikacji o odkryciu Pietrasiewicza zawrzało w środowisku przewodników lubelskich. Poszukiwania rozpoczęła Marta Denys, współautorka przewodnika po Lublinie.
- Klątwa czy co? Gdy sięgałam po książkę Józefa Wittlina w Bibliotece Łopacińskiego, by szukać lubelskich śladów Ordonki, złamałam nogę - mówi Denys.
Grażyna Jakimińska, kierownik Muzeum Miasta Lublina nie kryje, że teza Łobodowskiego jest mocno kontrowersyjna. Ale coś musi być na rzeczy, bo w życiu sławnej gwiazdy Lublin pojawia się parokrotnie. Jak?
Tak naprawdę nazywała się Anna Maria Pietruszyńska. I według biografów urodziła się w Warszawie. W wieku 6 lat uczyła się w szkole baletowej. Występowała w warszawskim kabarecie Sfinks.
Skąd w takim razie znalazła się na deskach lubelskiego kabaretu "Czarny kot”? Oraz na scenie teatrzyku "Wesoły ul”? Wiemy także, że była częstym gościem w cukierni "Chmielewski”. Grała na deskach Teatru Osterwy. Słabość do Lublina?
Jedna z naszych Czytelniczek napisała w liście do redakcji: "Co naprawdę łączyło panią Hankę z Lublinem to wybranie naszego miasta na samobójczą śmierć (jasne, że nieudaną). Stąd to uczesanie zakrywające bliznę po kuli na skroni”.
- Spotkałam się także z wersją, że ktoś strzelał do niej, gdy występowała na scenie któregoś z lubelskich teatrzyków - dodaje Jakimińska.
Jak widać, związki wielkiej gwiazdy - dla której teksty pisali Hemar, Lechoń i Tuwim - z Lublinem są mocno intrygujące.
Czy da się udowodnić sensacyjną tezę Łobodowskiego, że Ordonka urodziła się w Lublinie?
- Wymaga to żmudnych poszukiwań w archiwach. Sprawdzania, czy nazwisko Maria Pietruszyńska znajduje się w wykazach mieszkańców przedwojennego Lublina. A jeśli była Żydówką, to musiała się jeszcze inaczej nazywać - kończy Jakimińska.