Rozpoczął się proces 60-latka, który zaatakował żonę siekierą. Lucjan K. bił kobietę tak długo, aż przestała się ruszać. Irena K. przeżyła tylko dlatego, że udawała martwą – ustalili śledczy
Sprawę Lucjana K. rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie. 60-latek przebywa w areszcie, skąd wczoraj doprowadzono go na salę rozpraw.
– Nie zagrażałem i nikomu nie zagrażam – rzucił mężczyzna, gdy policjanci zdejmowali mu kajdanki.
Jego dalsze wyjaśnienia pozostaną poufne, bo sąd na wniosek żony oskarżonego wyłączył jawność postępowania. Irena K. występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy.
Jej mąż to recydywista, który wielokrotnie się nad nią znęcał. Z akt sprawy wynika, że dwa razy siedział za to w więzieniu. W sierpniu ubiegłego roku wyszedł na wolność i wrócił do żony. Nie pracował. Był na jej utrzymaniu. 60-latek nadużywał alkoholu, ale powstrzymywał się od awantur i przemocy. Po dwóch miesiącach wszystko się zmieniło.
Do pierwszej awantury doszło w październiku. Pijany Lucjan K. groził żonie śmiercią. Do kolejnej kłótni doszło na początku grudnia. Mężczyzna wpadł w furię po tym, jak żona wypominała mu, że nie pracuje. Jak się później okazało, przez tę uwagę o mało nie straciła życia.
Trzy dni po awanturze Irena K. znalazła w piwnicy ukrytą siekierę. Mąż przekonywał ją, że wybierał się po choinkę do lasu. Kobieta zabrała się za sprzątanie. Kiedy napełniała wiadro z wodą, na moment się odwróciła. Zobaczyła, że Lucjan stoi tuż za nią, a w uniesionej dłoni trzyma siekierę.
Kobieta zdążyła ją chwycić i powstrzymać cios. Doszło do szarpaniny. Z akt sprawy wynika, że Lucjan K. okładał żonę pięścią po twarzy. Irena chciała uciec, ale mażzastąpił jej drogę. Znowu zaczął ją bić. Kobieta puściła wtedy siekierę i osunęła się na ziemię.
Lucjan K. podniósł siekierę. Bił nią Irenę w głowę, szyję, ramiona i plecy. Wreszcie kobieta przestała się ruszać. Napastnik odczekał chwilę, ale kiedy zauważył drobny ruch, wymierzył żonie jeszcze kilka ciosów obuchem siekiery. Irena K. nie ruszała się – udawała martwą. Jej mąż po chwili się uspokoił i przestał bić. Zabrał jej torebkę z pieniędzmi i poszedł pić z kolegą. Zmasakrowana kobieta wydostała się z piwnicy. Zawołała synową, a ta wezwała pogotowie i policję.
Po zatrzymaniu przez policję Lucjan K. przyznał się tylko do kradzieży pieniędzy i bicia żony. Zaprzeczył, by okładał ją siekierą. Przekonywał śledczych, że Irena się przewróciła i uderzyła o kaloryfer.
Śledczy oskarżyli Lucjana K. m.in. o usiłowanie zabójstwa żony. Irena K. mogła nie być jego jedyną ofiarą. Po zatrzymaniu policjanci znaleźli przy Lucjanie K. nóż oraz list z groźbami pod adresem syna. Mężczyzna postanowił jednak nie kierować dodatkowych zarzutów przeciwko ojcu. Lucjanowi K. grozi dożywocie.