Kolej zlikwidowała przejazd przez tory w ciągu ul. Zagajnikowej w Lublinie. Do ul. Krężnickiej mogą tędy przedostać się tylko piesi i rowerzyści. A od końca roku nawet oni nie będą mogli korzystać z tego odcinka ul. Zagajnikowej.
– To nieodwracalna decyzja – przyznaje Zygmunt Grzechulski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Lublinie. – Zapadła już kilka lat temu, gdy w Regionalnym Programie Operacyjnym ujęto przebudowę przejazdu w ciągu ul. Lipskiej i zamknięcie tego w Zagajnikowej.
Na Lipskiej jest bezpieczniej, bo jest nowe oświetlenie, asfalt i sygnalizatory. Do tego przejazdu od ul. Zagajnikowej można dojechać nadkładając drogi przez odnowioną na koszt miasto ul. Tęczową biegnącą wzdłuż torów. Tak ma już zostać, bo zdaniem kolejarzy przywrócenie zamkniętego przejazdu skutkowałoby koniecznością zwrotu unijnej dotacji.
– Ponadto przed przejazdem na Zagajnikowej przekroczone są normy dotyczące dozwolonego spadku drogi i trzeba by obniżać jezdnię – dodaje Grzechulski.
Teraz przekroczyć tory i dostać się do Krężnickiej mogą tylko piesi i rowerzyści. Ale i oni będą mieć problem. Niebawem w poprzek drogi… może wyrosnąć płot. Dlaczego?
Znajdujące się między torami a Krężnicką dwie działki, przez które biegnie jezdnia są własnością prywatną. Ich właścicielka dzierżawiła dotąd ziemię miejskiemu Zarządowi Dróg i Mostów, ale nie chce już tego dłużej robić.
.– Będziemy starali się rozmawiać z właścicielką działek – zapowiada Małgorzata Zdunek, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Ratusz ma w tych rozmowach mocną kartę, bo właścicielka dojeżdża do swej działki przez dalszy ciąg ul. Zagajnikowej, który należy do miasta i nie jest formalnie drogą.
– Nie chodzi nam jednak o to, by wzajemnie sobie zablokować przejście, bo to nie rozwiąże problemu, ale o to, żeby się porozumieć – dodaje Zdunek.
– Na wypadek, gdyby nie było porozumienia już szukamy możliwości wytyczenia przejścia po innych miejskich gruntach – deklaruje Kieliszek.