Pracownicy techniczni Wydziału Prawa i Administracji nie dostaną dodatków. A lektorzy Centrum Języków Obcych w przyszłym roku mogą w ogóle stracić pracę. – Chodzi o przestrzeganie prawa i budżet uczelni – przekonuje rektor uniwersytetu.
Chodzi pracowników administracji (obsługi dziekanatów, sprzątaczek czy portierów). Co roku rektor lub kanclerz uczelni, na wniosek władz wydziału, może im przyznać specjalne dodatki. Co ważne – z pieniędzy samego wydziału, które ten „wypracował” jako nadwyżkę. Prodziekani W. Prawa i Administracji napisali do rektora, żeby tegoroczną nadwyżkę przeznaczyć właśnie na dodatki dla najmniej zarabiających.
– Rektor odpisał, że nie może rozpatrzyć tego pisma, ponieważ nie ma jednoosobowego kierownictwa wydziału (które mogłoby wnioskować o wypłatę dodatków – red.) – mówi prodziekan prof. Adam Taracha. Mówiąc krótko: nie ma dziekana.
Tego Senat UMCS odwołał w lipcu na wniosek… rektora. Zdaniem władz uczelni prof. Antoni Pieniążek osiągnął wiek emerytalny (70 lat), co skutkuje utratą mandatu dziekana. Prof. Pieniążek uznał tę decyzję za bezprawną. I skierował sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten skargę odrzucił.
W międzyczasie dwukrotnie próbowano wybrać nowego dziekana. Bez skutku. Za pierwszym razem nie przyszedł żaden z 58 elektorów (wśród których jest 1 pracownik obsługi), za drugim – jedynie 15. – Po decyzji WSA wydział właściwie nie ma wyjścia: powinien wybrać dziekana – podkreśla rektor prof. Andrzej Dąbrowski.
A jeśli nie? – Mogę zastosować środki drastyczne dla wydziału, ale nie chcę tego robić – grozi rektor. Jakie? Tego nie zdradza. – W ostateczności poczekamy do maja (wtedy będą wybierane władze wszystkich wydziałów na nową kadencję – red.) – zapowiada.
Tyle, że – zdaniem pracowników wydziału – konflikt rektora z wydziałem teraz odbija się na najbiedniejszych. – To podłoże jest oczywiste – mówi jeden z wykładowców. – Dodatki powinny być wypłacone – dodaje prodziekan Taracha. – To wypracowane przez wydział pieniądze, które powinny być do naszej dyspozycji.
Rektor znalazł jednak drugi powód (oprócz braku dziekana). – Wydział Prawa nie ujął dodatków w budżecie na ten rok – ucina prof. Dąbrowski. I dodaje: – To nie jest konflikt rektor-wydział czy rektor-panie sprzątające. Tu chodzi o przestrzeganie prawa.
– Nie pozostawiam żadnych złudzeń. Centrum zostanie rozwiązane – zapowiada rektor. Pracę straci ok. 70 osób. Część z nich może znaleźć zatrudnienie w spółce pracowniczej, którą uczelnia chce powołać w miejsce centrum. – Z którą wydziały będą kontraktowały zajęcia z języków obcych – dodaje prof. Dąbrowski.
– Na razie nie było żadnej oficjalnej propozycji rektora. Jak taka się pojawi, będziemy się zastanawiać – mówi Małgorzata Gajewska, dyrektor CNiCJO. – To precedens. Na żadnej publicznej uczelni w Polsce nie ma takiego tworu.
Co jeśli pracownicy nie zgodzą się na powołanie spółki? – W ostateczności będziemy kontraktować pojedyncze osoby do prowadzenia zajęć – zapowiada rektor.