Archeolog nadzorujący budowę alejki na górkach czechowskich twierdzi, że kości, których znalezienie ogłoszono w poniedziałek, nie są ludzkimi szczątkami
O znalezieniu na górkach kilku fragmentów kości poinformowali w poniedziałek miejscy radni PiS. Szczątki miały być zauważone w niedzielę przez jedną ze spacerowiczek niedaleko alejki budowanej na górkach na zlecenie spółki TBV Investment.
Radni twierdzili, że są to kości „najprawdopodobniej ludzkie”. Wiązali ich odkrycie z egzekucjami prowadzonymi na górkach czechowskich przez Niemców w czasach II wojny światowej oraz późniejszymi zbrodniami komunistycznymi wobec więźniów lubelskiego Zamku. – Jeżeli rzeczywiście są to szczątki ludzkie, nie wyobrażam sobie, ażebyśmy nie przywrócili im tożsamości, abyśmy nie wydobyli szczątków – mówił na konferencji prasowej radny Robert Derewenda.
Dzisiaj spółka TBV rozesłała do mediów oświadczenie archeologa Rafała Niedźwiadka, który na zlecenie TBV Investment prowadzi nadzór nad pracami. Znalezione szczątki są jego zdaniem kośćmi zwierząt.
– Niektóre kości wyróżniają się tym, że były pozbawione ziemi, wręcz umyte i leżały luźno na powierzchni, w miejscach, gdzie prace ziemne wykonano we wrześniu i październiku ubiegłego roku. Wśród możliwych do zdiagnozowania szczątków można było wyróżnić kości długie i stępu bydła oraz świni – stwierdza Niedźwiadek. Dodaje, że na terenie budowy już wiele razy odnajdowano pojedyncze kości zwierząt w warstwach gruntu „zawierających współczesne odpadki”, w tym opakowania po produktach spożywczych.
– Dotychczasowe obserwacje wykluczają istnienie intencjonalnych mogił, do których składane byłyby owe kości – pisze archeolog. Stwierdza też, że wykop pod ścieżkę miał głębokość ok. 30 cm, czyli zbyt mało, by stwierdzić „ewentualne jamy grobowe i szkielety”. Na ślady grobów, jak przekonuje Niedźwiadek, nie natrafiono też kopiąc głęboki na 70 cm rów pod instalację elektryczną dla oświetlenia ścieżki.
Przypomnijmy, że kości, o których informowali w poniedziałek radni, zostały zabezpieczone przez policję i przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej. O sprawie został też powiadomiony Instytut Pamięci Narodowej.