Mieszkańcy Kośminka nie ustają w walce Ratuszem, który przy ul. Sulisławickiej chce stworzyć mieszkania komunalne i socjalne.
Blok ma stanąć na terenach po barakach dawnego Zespołu Szkół Samochodowych. Znajdzie się w nim ponad 100 mieszkań, do których trafią ludzie, którzy od dawna czekają w kolejce po należny im miejski lokal. Ale lokatorzy pobliskich domków jednorodzinnych nawet nie chcą słyszeć o tej inwestycji. Poparły ich rada i zarząd dzielnicy.
- To ostatni wolny teren, na którym można postawić dom kultury, klub osiedlowy, albo bibliotekę - mówi Jacek Krzyżanowski, przewodniczący Rady Dzielnicy Kośminek. - Jeśli ta działka zostanie zabudowana, to staniemy się gettem, bo w promieniu dwóch kilometrów nie ma innego miejsca pod placówkę kulturalną.
- Mamy już 2,5 tys. podpisów pod obywatelskim projektem uchwały Rady Miasta, która blokowałaby budowę - mówi Marek Szadkowski, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Kośminek. Na razie mieszkańcy nie mogą wnieść takiego projektu, bo nie pozwala na to aktualny Statut Miasta. Ale niedługo statut zostanie zmieniony tak, że grupa 1000 lublinian będzie mogła wnieść do Ratusza własny projekt uchwały, a radni będą mieli obowiązek zająć się nim w ciągu trzech miesięcy.
- Zanim statut zostanie zmieniony, będziemy chcieli przekonać radnych, by sami zgłosili taką uchwałę - dodaje Szadkowski.
- Radni mocno krytykowali prezydenta za brak mieszkań. Jak teraz mogliby mu powiedzieć, żeby ich nie budował? Niech powiedzą to ludziom, którzy na nie czekają - odpowiada Stanisław Fic, zastępca prezydenta miasta. - W Lublinie brakuje 3800 mieszkań. Przychodzą do mnie matki z dziećmi, które nie mają gdzie mieszkać. To zwykłe, ubogie rodziny, nie patologiczne i nie można ich demonizować.
Fic wyliczył, że w ciągu dwóch lat można by oddać do użytku 10 proc. brakujących lokali.
- Poprosiłem urzędników, żeby szybko wskazali uzbrojone grunty należące do miasta, na których można budować mieszkania. Bo na takiej ziemi możemy stawiać bloki taniej i szybciej niż w szczerym polu, gdzie nie ma żadnych mediów, a grunt trzeba dopiero kupić - mówi wiceprezydent. I zapowiada, że z budowy nie zrezygnuje. - Jeśli się ktoś z tym nie zgadza, może składać skargi do wyższych instancji i do sądu.