Kościół katolicki po raz pierwszy zabrał głos w sprawie ciężarnej 14-latki z Lublina. Ks. Krzysztof Podstawka wyznał, że do niczego nie zmuszał dziewczyny.
14-latka zaszła w ciążę z równolatkiem. To czyn zabroniony, bo osoba jest poniżej 15 roku życia. Jak twierdzi prokuratura, jest to podstawą do przeprowadzenia legalnej aborcji. Zabiegu odmówił jej szpital w Warszawie oraz w Lublinie.
Ks. Krzysztof Podstawka jest posądzany o osaczanie ciężarnej dziewczyny, namawianie do urodzenia dziecka i zgotowanie nagonki w warszawskim szpitalu, gdzie miał się pojawić wraz z działaczkami Ruchu Obrony Życia.
Na konferencji w Domu Samotnej Matki w Lublinie, którym kieruje, wyznał: Zabieram głos z drżeniem serca. W żaden sposób nie chciałem zaszkodzić i mam przekonanie, że nie zaszkodziłem Agacie, jej rodzinie i nienarodzonemu dziecku. Kierowałem się też zasadą zachowania tajemnicy.
Skrzynka mailowa księdza jest zasypywana listami, telefon komórkowy esemesami. Ks. Mieczysław Puzewcz, rzecznik prasowy lubelskiej kurii, odczytuje niektóre: - "Pier... ped... nastukałbym ci w mordę”, "Życzyłbym ci, żeby cię spuścili w kiblu”, "Pluję na Ciebie czarny skur...”.
Ks. Podstawka opowiada, w jaki sposób dowiedział się o Agacie: Mam dobry kontakt z lekarzami w szpitalach, pracowałem jako duszpasterz w tej branży. Mam stały kontakt ze szpitalem na Lubartowskiej.
Nikogo nie powinno dziwić, że tam bywam. Na telefon służbowy naszego domu, na który dostajemy różne sygnały, wpłynął także sygnał o Agacie. Jest tajemnicą od kogo. Pojawiłem się w szpitalu. Zaoferowałem pomoc w postaci miejsca w naszym domu.
Jak mówi, miał przekonanie, że decyzje Agaty nie są samodzielne. - Ja nie wywierałem na nią żadnej presji - zapewnia. - W szpitalu w Warszawie pojawiłem się po sygnale na ten sam telefon służbowy. Rozmawiałem z ordynatorem, dyrektorem tamtego szpitala, z Agatą, z jej matką. Nigdy nie usłyszałem od matki, żebym się nie interesował jej córką, że mam zaprzestać z nią kontaktów. Na miejscu nie było żadnych tabunów działaczy Ruchu Obrony Życia.
Ks. Podstawka pokazuje kartkę od Agaty. - Serdecznie zapraszam księdza Krzysztofa do odwiedzania mnie, niech wpada, kiedy chce - czyta.
Ksiądz nie zaprzecza, że nadal ma kontakt z dziewczynką. Dodaje, że nie boi się zawiadomienia, które wczoraj złożył do prokuratury Piotr Zawrotniak, sekretarz Rady Wojewódzkiej SLD.
- Takie zawiadomienie wpłynęło - potwierdza Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Pan Zawrotniak zapytuje, czy nie doszło do naruszenia prywatności dziewczyny, w tym przez księdza.
Zdaniem ks. Puzewicza, podejrzenia Zawrotniaka są absurdalne. - Na pewno nie będziemy odwiedzać księdza Krzysztofa w więzieniu - prognozuje.
I winą za sytuację obarcza proaborcyjne media, które rozpętały nagonkę. Mówi, że informacje o gwałcie jako przyczynie ciąży oraz jakichkolwiek naciskach Kościoła są perfidnym kłamstwem.