55 osób wzięło udział w rekrutacji do Legii Akademickiej KUL. Nie wszyscy wytrwali do końca trwającego trzy doby szkolenia.
Rekruci pojawili się w Kampusie Wschodnim KUL, ulokowanym na terenie dawnych koszar wojskowych, w piątek wieczorem. Do niedzielnego popołudnia uczestniczyli w zajęciach na torze przeszkód, uczyli się musztry, obsługi broni, sprzątali rejony.
– Szkolenie trwa trzy doby. Sen jest tutaj przywilejem i jest mocno ograniczony. Chodzi o to, żeby oswoić ludzi z mundurem, zobaczyć, jak reagują, kiedy biorą broń do ręki i sprawdzić, czy są w stanie działać w jasno określonym systemie – mówi sierż. rez. Damian Duda, dowódca Legii Akademickiej. – Nie każdy się nadaje do tego, żeby nosić mundur. Były osoby, które pierwszego dnia zdążyły zrezygnować. Stwierdziły, że to nie to, bo krzyczą, bo jest niewygodnie… Jeśli z tej grupy zostanie ok. 30 osób, to będziemy mogli stworzyć nowy pluton. Na nasze warunki to w zupełności wystarczy.
W szkoleniu wzięły udział głównie osoby młode, w większości studenci oraz uczniowie starszych roczników klas mundurowych. – W przyszłym roku będę chciał dostać się do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu i mam nadzieję, że jako członek Legii Akademickiej będę miał większe szanse. Będę miał możliwość ukończenia różnych szkoleń i zdobycia cennego doświadczenia – mówi Konrad Mirosław, maturzysta z Matczyna.
– Chodzę do klasy mundurowej i swoją przyszłość wiążę ze służbami mundurowymi, głównie ze Strażą Graniczną. Chciałam przeżyć coś nowego. Tu dzieje się więcej niż podczas zajęć w szkole – mówi Izabela Nowakowska, uczennica Liceum Ogólnokształcącego Centrum Szkół Mundurowych w Zamościu. – Jest ciężko, bo mamy sporo treningów. Chodzimy spać późno, wcześnie wstajemy, śpimy po trzy godziny. Ale dajemy radę.
– W rekrutacji wzięli udział głównie studenci i uczniowie. Ale zgłaszają się też byli funkcjonariusze i żołnierze, którzy mają doświadczenie bojowe, ale chcą się w jakiś sposób realizować i widzą w takiej działalności sens – mówi Damian Duda. – Po szkoleniu podstawowym legioniści cały czas będą podnosić poziom wyszkolenia i będą w gotowości. Jeśli będzie potrzeba i miasto lub wojewoda stwierdzi, że przydadzą się w sytuacji kryzysowej, to w każdej chwili będziemy do wykorzystania. Chociażby tak, jak podczas powodzi z 2010 roku.