bo łatwo można tam stracić łańcuszek albo telefon komórkowy. Niebezpiecznych miejsc w Lublinie jest znacznie więcej.
Okolice skrzyżowania ul. Lubartowskiej z al. Tysiąclecia są niebezpieczne o każdej porze dnia i nocy. Na baczności powinny się mieć szczególnie kobiety, które mają na szyi biżuterię. Złodzieje nagminnie podbiegają i zrywają z szyi łańcuszki. Za moment znikają w jednej z bram prowadzących do ul. Wodopojnej i ślad po nich się urywa. - Dzieje się tak bardzo często, średnio kilka razy w tygodniu. W wielu przypadkach łańcuszki kradną dwunasto-, trzynastoletni gówniarze - mówi właściciel jednego z punktów usługowych przy Lubartowskiej.
Rozpoczynamy akcję, dzięki której w Lublinie może być bezpieczniej. Czekamy na sygnały od Czytelników: piszcie, dzwońcie, mówcie gdzie jest niebezpiecznie. Gdzie napadają, kradną, gdzie awanturuje się bez końca pijana młodzież. Gdzie nie wycinane od dawna krzaki urosły tak, że miejsce stało się potencjalną kryjówką dla bandytów. Wszystkie sygnały będziemy przekazywać policji, albo innym służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo w konkretnym miejscu. Lubelska policja zapowiada, że będzie reagować na nasze informacje. - Choć nie zawsze musi się to wiązać z wysyłaniem w takie miejsce patrolu. Czasem wystarczy na przykład wkręcić przepaloną żarówkę, żeby w miejscu uznawanym za niebezpieczne można było przejść spokojnie - mówi Agnieszka Pawlak z zespołu prasowego lubelskiej Komendy Miejskiej.
Po kilku tygodniach sprawdzimy, czy nasza interwencja odniosła skutek.