Kulejący, obolali, z odciskami na stopach, ale szczęśliwi. Mimo wszelkich przeciwności udało im się dotrzeć do celu. – To wspaniały ból – podsumowuje nocną pieszą wędrówkę z Lublina do Wąwolnicy jeden z uczestników Lubelskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Rokrocznie na trasy wyrusza ok. 2 tys. osób.
Uczestnicy EDK pokonują wybrana trasę nocą, medytując i rozważając Mękę Jezusa Chrystusa, jednocześnie zmagając się z własnymi słabościami.
W tym roku organizatorzy Lubelskiej EDK przygotowali w sumie sześć tras, większość z Lublina do Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy i dwie „na wzór EDK”. Najkrótsza trasa wytyczona wokół Zalewu Zembrzyckiego ma długość nieco ponad 30 km. To właśnie ta trasa – niebieska i trasa fioletowa – licząca ok. 41 km cieszyły się największym zainteresowaniem. Pielgrzymi wyruszyli w drogę wczoraj po mszy w archikatedrze, która rozpoczęła się o godz. 19.
– Syn mnie namówił na tę drogę. O EDK dowiedział się na lekcji religii – mówi mama 12-letniego Ignacego, którą razem z synem spotkaliśmy dziś nad ranem tuż za Nałęczowem. Rodzina wybrała trasę fioletową. – Mieliśmy iść już w ubiegłym roku, ale plany pokrzyżowały nam problemy ze zdrowiem.
W tym roku się udało. – Idę i płaczę ze wzruszenia – mówi mama chłopca.
– Idzie się doskonale, z uśmiechem na twarzy – mówią zgodnie Krzysztof, Piotr i Łukasz, którzy również wybrali trasę fioletową. W EDK biorą udział już po raz trzeci. – Ale będzie i czwarty i piąty i kolejny, aż tras nam zabraknie –śmieje się jeden z uczestników. – Taka droga to w pewnym sensie zarówno fizyczne jak też duchowe wyzwanie. Każdy też ma swoje intencje, z którymi wyrusza w drogę.
Uczestnicy Lubelskiej EDK przyznają, że w pokonaniu dystansu ich sprzymierzeńcem była na pewno pogoda. – Gdyby nie przymrozek to po pachy bylibyśmy w błocie – mówi jeden z uczestników, który pokonał ponad 40 km dystans. – Dzięki temu szło się dużo lepiej.
– Las był najgorszy. Ciemno było jeszcze i trudno się szło – dodaje Dawid Leszkiewicz z Lublina, który po raz drugi wyruszył na szlak EDK. W tym roku towarzyszyła mu trójka znajomych: Jacek Komsta, Justyna Piechnik i Julia Smoleń, którzy dystans liczący 46 km pokonali w ok., 9,5 godziny. – Jak szedłem sam to łatwiej nie było, szybciej tylko doszedłem. W grupie nawzajem się motywowaliśmy.
– Szczęśliwi jesteśmy, że udało się nam dojść, że cali jesteśmy – zaznaczają młodzi pielgrzymi.
– Najgorszy był ostatni odcinek drogi od XII stacji. Nogi już odmawiały mi posłuszeństwa. Myślałam, że dalej nie pójdę. Ludzie, którzy mnie mijali, tak mnie zmotywowali, że ruszyłam w dalszą drogę. I jestem – opowiada Anna Komar z Łęcznej, która już po raz trzeci wzięła udział w EDK. W tym roku samotnie przeszła trasę czerwoną liczącą 46 km. Do kościoła w Wąwolnicy doszła jeszcze przed godziną 6. – Nie siadam, wolę stać, bo jak usiądę to może być problem – mówi pani Anna. I dodaje: Na razie nie czuję zmęczenia, jest radość, że udało mi się dojść.
– Warto było – podkreśla pan Waldemar, który wybrał trasą żółtą św. Jana Pawła II liczącą 44 km. – Chciałbym także w przyszłym roku wyruszyć. Jak Bóg da.