W sobotę na lubelskim deptaku wyrosła trawa. Przetoczył się po niej tłum spragnionych sztuki lublinian.
W galeriach tłumy, przed zabytkami kolejki (wg długości: na wieżę Trynitarską, do staromiejskich podziemi, kaplicy Świętej Trójcy i skarbca archikatedry). Nauczona doświadczeniem sprzed roku, nawet nie próbowałam dostać się na spektakl Gardzienic. Miałam rację. Na dziedziniec klasztoru Dominikanów weszli ci, co wcześniej postarali się o bezpłatne wejściówki.
Nigdy jeszcze tak tłoczno nie było w miejskim szalecie na placu Litewskim. W ciągu jednej nocy tłumy przyszły by zobaczyć "Renesans Inspiracji” według Jarosława Koziary. Plastyk niedwuznacznie zinterpretował promocyjne hasło Lublina za pomocą m.in. kiełbasy, szczotek, bułek, bananów, cielistych gąbek itp. które powiesił nad pisuarami.
O północy kolejny dylemat. Kawałek tortu z rąk prezydenta, czy tancerki z fontannie? Wybrałam to drugie, a w czasie kolejnej wyprawy na Zamek na tort też się załapałam. Pyszny.
Na koniec niespodzianka. Na trawniku podłoga z desek, kolorowe żarówki i kapela na żywo. Coś Wam to przypomina? Podmiejska tańcówka w klimacie z lat 50. ubiegłego stulecia w czerwcu 2008 na placu Litewskim.
Aż chciałoby się więcej i częściej. I żeby nie czekać znowu przez cały rok.