Mimo że cesarskie cięcie to nawet sześciokrotnie większe ryzyko powikłań, blisko połowa wszystkich porodów kończy się u nas takim zabiegiem. Kobiety boją się bólu towarzyszącemu naturalnemu porodowi, a położnicy chcą w razie czego uniknąć prokuratora – komentują lekarze
Jak informuje lubelski NFZ, w 2014 roku w Lubelskiem na 17 734 porody aż 8 273 zakończyły się cesarskim cięciem. W ubiegłym roku nastąpił jeszcze lekki wzrost – na 17 723 porody było 8 318 cesarek. Wysoką liczbę takich zabiegów potwierdzają też dane z pierwszego półrocza tego roku – na 8 357 porodów w 3916 przypadkach wykonano cesarskie cięcie.
– Paraliżuje mnie strach na myśl o potwornym bólu. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła rodzić naturalnie. Dla mnie w grę wchodzi tylko cesarskie cięcie. Dobrze, że jest taka możliwość – mówi pani Magda ze Świdnika, która jest w trzecim miesiącu ciąży z pierwszym dzieckiem.
Tendencję wzrostową ma m.in. odwrócić pilotażowy program NFZ, który działa od 1 lipca. Na terenie województwa lubelskiego realizują go trzy szpitale: w Łukowie, Chełmie i Zamościu.
Co na to lekarze? – Tę tendencję nie tak łatwo da się odwrócić. Liczba cesarskich cięć będzie nadal rosła i wprowadzenie koordynowanej opieki niewiele tu zmieni. Kobiety boją się o swoje dzieci, więc decydują się na cesarskie cięcie, a lekarze chcą mieć sukces położniczy, uniknąć powikłań, a w konsekwencji być może i prokuratora – komentuje Marek Lipiec, ginekolog-położnik i zastępca dyrektora ds. medycznych w szpitalu „papieskim” w Zamościu. – Trudno się dziwić, wiele kobiet chce korzystać ze zdobyczy medycyny, ale kieruje się też doświadczeniami koleżanek, które doradzają cesarkę, żeby uniknąć bólu.
Wiadomo jednak, że w porównaniu z naturalnym porodem cesarskie cięcie jest znacznie bardzie ryzykowne. Rolą lekarza jest więc wytłumaczyć to pacjentce i jeśli nie ma wyraźnych przeciwwskazań – skłonić ją do naturalnego porodu.
Jak zauważa dr hab. n.med. Marek Gogacz, wojewódzki konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii, niepokojące są zwłaszcza dane z placówek pierwszo i drugorzędowych, gdzie trafiają pacjentki, które powinny urodzić bez żadnego problemu. – A tam odsetek cesarskich cięć jest nadal wysoki. Będę chciał wykonać szczegółową analizę, żeby zweryfikować, co tak naprawdę jest przyczyną takiej sytuacji – mówi dr Gogacz. – Nie dziwi natomiast wysoki poziom takich zabiegów w szpitalach trzeciorzędowych, od których trafiają najcięższe przypadki z całego województwa. Kiedy chodzi o życie matki i dziecka, cesarskie cięcie jest jak najbardziej wskazane.
Dodaje jednak, że coraz więcej młodych pacjentek decyduje się na naturalny poród. – Po tym widać, że zdrowy rozsądek i promocja naturalnych porodów przynoszą efekty. W USA już dawno zaczęto odchodzić od wykonywania cesarek na żądanie, a tam ten trend się zaczął. Jest to prawidłowy kierunek, bo cesarskie cięcie niesie za sobą nawet sześciokrotnie większe ryzyko powikłań – zauważa dr Gogacz.
– U nas powoli też to podejście zaczyna się zmieniać. Trafia do mnie coraz więcej pacjentek, które są w ciąży z pierwszym dzieckiem i chcą rodzić naturalnie. A jeszcze nie tak dawno miałem sporo pacjentek, które chciały wymusić cesarkę.
– Zawsze chciałam urodzić naturalnie, poród i bóle nie przerażały mnie zupełnie. Tak jest na pewno lepiej i zdrowiej i dla dziecka, i dla matki. Może cesarka jest lżejszym porodem od naturalnego, ale gdy mija znieczulenie, przychodzi ból i kiepskie samopoczucie – mówi Anna z Lublina, która w maju urodziła córeczkę.