Na fatalne ustawienie sygnalizacji świetlnej skarżyli się w piątek kierowcy jadący przez skrzyżowanie Krakowskiego Przedmieścia z Al. Racławickimi i ul. Lipową. Tu oraz na pobliskim skrzyżowaniu Krakowskiego Przedmieścia z ul. Wieniawską w ramach budowy inteligentnego systemu zarządzania ruchem wymieniona została cała sygnalizacja wraz ze sterownikiem.
Problem w tym, że nowy sterownik dla obu skrzyżowań zaprogramowano w sposób, który kierowcy najłagodniej nazywali w piątek „nieprzemyślanym”. W efekcie trzeba tu było niepotrzebnie tracić czas.
Osoby zamierzające jechać Alejami Racławickimi na wprost w Krakowskie Przedmieście najpierw musiały odstać swoje na czerwonym świetle koło Astorii, przy głównym wejściu do Ogrodu Saskiego. Kiedy już ruszyli, mogli przejechać zaledwie kilkadziesiąt metrów, bo zaraz zatrzymywało ich czerwone światło przed przejściem dla pieszych na skrzyżowaniu Krakowskiego Przedmieścia z Wieniawską. Ponieważ miejsca nie jest tu zbyt dużo, część kierowców przy Astorii stało na zielonym świetle, bo gdyby wjechali dalej, zablokowaliby skrzyżowanie.
Podobnie było w przeciwnym kierunku. Ten, kto jechał Krakowskim Przedmieściem i dostał zielone światło przed skrzyżowaniem z Wieniawską, chwilę potem musiał stać na czerwonym przed Lipową.
Takie zaprogramowanie musiało być wcześniej zaakceptowane przez Zarząd Dróg i Mostów. Ten sam zarząd zdecydował w piątek o wyłączeniu sygnalizacji. Ma ona zostać uruchomiona dopiero wtedy, gdy do sterownika zostanie wgrany stary program, który kierował światłami przed wymianą urządzeń.
To nie pierwszy przypadek, gdy podczas tworzenia systemu mającego zapewnić kierowcom „zieloną falę” miasto zafundowało im czerwoną falę i białą gorączkę.
Niedawno opisywaliśmy działanie świateł na skrzyżowaniach Al. Racławickich z ul. Łopacińskiego i Długosza, a wcześniej bardzo ostrą krytykę wywołało ustawienie sygnalizatorów na al. Kraśnickiej.