To sąd rozstrzygnie, czy ujawnione zostaną informacje o tym, kto w Urzędzie Miasta dostał nagrodę finansową i jak dużą. Takiego wykazu żąda Fundacja Wolności, ale miasto jej odmawia. Wczoraj szef fundacji zapowiedział, że zaskarży odmowę do sądu
Pytanie o wypłacone w zeszłym roku nagrody fundacja zadawała już dwa razy. Przy pierwszym podejściu urzędnicy uznali, że jest to tzw. informacja przetworzona i zażądali od fundacji, by wykazała, dlaczego jej uzyskanie jest szczególnie istotne dla „interesu publicznego”. Na wyjaśnienia dali jej 7 dni. Fundacja odpisała o jeden dzień za późno i jej wniosek o udzielenie informacji pozostał nierozpatrzony.
Za drugim podejściem scenariusz był podobny, ale tym razem fundacja odpisała już w terminie. Wyjaśniła, że nagrody są wypłacane z pieniędzy publicznych, że jawność tych informacji pozwoli przeciwdziałać nadużyciom oraz że inni pracownicy dowiedzą się na kim mogą się wzorować, a mieszkańcy będą mogli poczuć dumę z osiągnięć urzędników.
To Ratusza nie przekonało i fundacja dostała decyzję odmowną. – Nie wykazała, w czym upatruje interes społeczny przemawiający za udzieleniem informacji – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. – Jedni z pracowników są funkcjonariuszami publicznymi, przez co jawne są również ich wynagrodzenia. W przypadku pracowników nie będących funkcjonariuszami publicznymi dane dotyczące wynagrodzeń nie podlegają upublicznieniu. Dlatego uznaliśmy, że jest to informacja przetworzona, której udzielenie wymagałoby pewnej pracy.
– To dla nas niezrozumiałe. Uzasadnienie odmowy ma sześć stron. Być może nawet więcej czasu zajęło przygotowanie tego uzasadnienia, niż zajęłoby sporządzenie zestawienia nagród – stwierdza Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności. – Wydaje nam się, że urzędnicy nie powinni wstydzić się tego komu i w jakiej wysokości wypłacono nagrodę. Powinno to być jawne na takiej samej zasadzie jak jawne są informacje o wypłacanych przez miasto stypendiach
Jakubowski wytyka Ratuszowi, że broni się tym, że trzeba by ustalić, którzy z pracowników Urzędu Miasta byli w zeszłym roku osobami publicznymi. Magistrat wylicza, że trzeba by powoływać do tego specjalny zespół, a analiza zajęłaby bardzo dużo czasu.
Fundacja zapowiada, że nie odpuści i będzie walczyć o udzielenie takich informacji. – Zaskarżymy odmowę do sądu administracyjnego – mówi Jakubowski. – Sąd oceni, kto ma rację – odpowiada Krzyżanowska.
Bo to by długo trwało
„Ze wstępnych obliczeń wynika, że podjęcie przez organ tych czynności zajęłoby około 7,2 tygodnia pracy jednego pracownika, bowiem przygotowanie dokumentów dla jednego pracownika zajmuje średnio 6 minut, natomiast ich analiza przez zespół średnio 10 minut.
Przeprowadzenie wszystkich wymienionych wyżej czynności niezbędnych dla udzielenia żądanej informacji wymagałoby zatem poświęcenia w sumie około 287 godziny pracy, co w przeliczeniu na 40 godzinny tydzień pracy daje właśnie około 7,2 tygodnia pracy”.
Fragment uzasadnienia odmowy, pisownia oryginalna