Nadal nie wiadomo kiedy zniknie gruz z podwórka przy ulicy Zamojskiej. Mieszkańcy tracą cierpliwość. Właściciel mówi o kolejnych problemach.
O sprawie już pisaliśmy. 17 września rozpoczęło się wyburzanie budynku przy Zamojskiej 25, który groził zawaleniem. Od tamtej pory mieszkańcy pobliskich kamienic mają na podwórku stertę gruzu sięgającą wyżej niż pierwsze piętro.
Beata Nadulska, prezes ADM Śródmieście - spółki zarządzającej nieruchomością - tydzień po wyburzenia zapewniała, że rozbiórka sterty gruzu zacznie się lada dzień. – Wywiezienie tych pozostałości to bardzo wysokie koszty. Dlatego właściciel szuka korzystnej oferty cenowej – mówiła wówczas. Teraz pojawiły się kolejne problemy.
– Nie chodzi o brak chęci, czy zaniedbania z naszej strony. Współpracuję z firmą, która chętnie wywiezie gruz i już dawno byśmy to zrobili, gdyby nie sprzeciw właścicieli sąsiednich działek. Nie chcą się zgodzić na wprowadzenie sprzętu przez ich teren, straszą nas prokuraturą. Od frontu nie ma takiej możliwości, bo jest ciasna brama. Każdy mówi, że jest dobrym sąsiadem, a rzeczywistość wygląda inaczej – tłumaczy Federico Viola, właściciel wyburzonego budynku.
Tymczasem mieszkańcy tracą cierpliwość: – Na czas rozbiórki część osób wyprowadziła się do rodzin i znajomych. Wszyscy już wrócili i trzeba jakoś żyć. Administracja ciągle nam obiecuje, że wywóz gruzu ruszy „już jutro” – skarży się jedna z lokatorek.
– Do wyburzenia wprowadziliśmy sprzęt, bo to była sytuacja nadzwyczajna, zagrażająca życiu mieszkańców. Teraz musimy uzyskać zgodę. Być może uda się to w przypadku właściciela działki przy ulicy Wesołej. Chcemy to załatwić jak najszybciej – zapewnia Federico Viola.