Studenci Uniwersytetu Medycznego w Lublinie zostali poparzeni na zajęciach promieniami UV. 15 z nich z podrażnionymi oczami trafiło do lekarza.
Połowa z nich trafiła do lekarza. – Na konsultację okulistyczną – precyzuje Włodzimierz Matysiak, rzecznik Uniwersytetu Medycznego. – Stwierdzono u nich podrażnienie spojówek i łzawienie. Zostali zbadani, udzielono im pomocy. Po czym zostali wypisani do domu.
– Jestem przekonany, że to wszystko dobrze się skończy – dodaje Matysiak. – Objawy powinny ustąpić w ciągu doby, dwóch, a więc po weekendzie.
Jak doszło do poparzenia? W sali oprócz normalnego oświetlenia przez całe zajęcia włączone były również lampy ultrafioletowe. – Które były tam od zawsze. Prawdopodobnie zostały przypadkowo włączone – mówi rzecznik.
– Problem w tym, że żarniki w tych lampach są wykonane ze szkła kwarcowego, które daje normalne białe światło. Nie zauważono, że były włączone – wyjaśnia. – Nowsze generacje lamp świecą na fioletowo, co ma ostrzegać przed ich przypadkowym włączeniem.
Nie wiadomo, kto włączył lampy. W tej samej sali wcześniej zajęcia mieli studenci z innej grupy, ale nikt z nich nie uskarżał się na żadne dolegliwości.
Sprawę wyjaśni uczelniana komisja BHP. – Feralne lampy zostały zdemontowane i zabezpieczone (w ich miejsce pojawią się nowe, świecące na fioletowo – red.) – podkreśla Matysiak. – Już nigdy więcej do takiej sytuacji nie dojdzie.