Nie pomagają wezwania Straży Miejskiej, ani grzywny nakładane przez sąd. Mimo że właścicielem jednej z najbardziej zaśmieconych działek w Lublinie jest wysoki urzędnik Kancelarii Sejmu. – Mam sprzątać to, co inni mi podrzucą? – pyta.
Wczoraj, na konferencji prasowej poświęconej sprzątaniu miasta, prezydent Lublina i strażnicy miejscy wskazywali najbardziej zaśmiecone miejsca: doliny rzek Czerniejówki i Bystrzycy, pasy drogowe – głównie wzdłuż Witosa i Solidarności, ulice: Wspólną, Pawią, Różaną, Dziewanny, Orkana, a także prywatne posesje, w tym (nie wymieniając nazwiska właściciela) przy Garbarskiej.
– Wielokrotnie kierowaliśmy do niego pisma o posprzątanie i o kontakt z nami. Bez informacji zwrotnej – mówi Robert Gogola, rzecznik lubelskiej Straży Miejskiej. – W związku z tym składaliśmy do sądu wnioski o ukaranie właściciela. Od 2010 r. zapadło pięć prawomocnych wyroków nakładających na niego kary grzywny, łącznie na kwotę 1,8 tys. zł (właściciel działki twierdzi, że wyroki były tylko dwa – przyp. red.).
Ale działka nadal tonie w śmieciach, a właściciel nie zamierza jej sprzątać. – Musiałbym nie robić nic innego, jak tylko sprzątać tę działkę – mówi nam urzędnik, który mieszka w Warszawie. – Nikt tego nie pilnuje, więc wszyscy z okolicy zwożą tam swoje brudy. Nie mam obowiązku wywożenia ich za nich. Teraz to już miejskie śmietnisko.
Straż Miejska ma inne zdanie. – Właściciel każdej prywatnej posesji ma obowiązek utrzymywać na niej porządek – podkreśla Gogola.
Ale zanim to się stanie, działkę powinien posprzątać. Straż Miejska zapowiada kolejne kontrole i – jeśli śmiecie nie znikną – kolejne wnioski do sądu. – Będziemy konsekwentni w swoich działaniach – zapowiada Gogola.
Tylko od początku roku Straż Miejska przyjęła od mieszkańców ponad 830 zgłoszeń o zaśmieconych miejscach. Skontrolowała w sumie 3300 posesji. Właścicielom najbardziej zaśmieconych wystawiła 335 mandatów na łączną kwotę blisko 30 tys. zł (pojedynczy mandat może sięgnąć 500 zł).
• Widzisz śmieci, dzwoń do Straży Miejskiej: 986 lub pisz do Ratusza, e-mail: czysto@lublin.eu
Po nitce do kłębka
Często w porzuconych w mieście śmieciach strażnicy znajdują rachunki, dzięki którym docierają do brudasów. Trafili w ten sposób m.in. do mieszkańca Głuska, który przerażony wizją zapłacenia mandatu wyrwał z rąk strażnika kwit z demaskującym go adresem i... go zjadł. Nie wiedział, że strażnik pokazał mu tylko kopię. Musiał zapłacić.