Od środy znikają dwa sklepy LSS w Lublinie. Spółdzielnia zapowiada, że to ostatnie zaplanowane likwidacje. Ale przedstawiciele małego, lokalnego handlu kreślą wyłącznie czarne scenariusze.
– Wie pani, że to już nawet nie z roku na rok, ale z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej – słyszymy w malutkim sklepie na lubelskim Czechowie. Jego główni klienci to uczniowie pobliskich szkół. – Wiadomo, że nie jestem w stanie zaproponować takich cen jak np. w pobliskiej Stokrotce. Duże sklepy kupują dużo towaru bezpośrednio od producentów. Ja odbieram towar z hurtowni więc mimo że sama już niewiele doliczam to ceny i tak są wyższe. Ludzi zagląda więc do mnie coraz mniej, a rachunki za prąd są coraz wyższe. Na razie jeszcze wychodzę na swoje tylko to swoje robi się coraz mniejsze. Nie wiem, jak długo jeszcze będzie mi się to opłacało.
Właścicielka podobnie niewielkiego sklepu na Czubach za dwa lata przejdzie na emeryturę. – I mam nadzieję, że do tego czasu jeszcze uda mi się ten mój interesik kręcić – przyznaje ale dodaje od razu: – Pewności jednak nie mam. Dobry handel to mam tak naprawdę tylko w niedzielę. Jak wybuchła wojna w Ukrainie i duże sklepy mogły wtedy pracować cały tydzień to i niedziela mi nie pomagała. Teraz ratuje sytuację, bo na tygodniu to przychodzą ludzie, bo im śmietany zabrakło albo dzieci po lizaki. Paragonów większych niż 20 zł to praktycznie nie mam, a zdarzają się i takie po 5 zł.
We wtorek ostatni dzień pracy sklepu spożywczego LSS przy ul Wileńskiej i sklepu kosmetycznego przy placu Wolności.
– Pierwszy zamykamy m.in. ze względu na zły stan techniczny obiektu. Nie opłaca się go już remontować. Ale nie ma też co ukrywać, że chodzi także o spadek obrotów i mniejszą liczbę klientów – przyznaje Maciej Klimek, prezes Lubelskiej Spółdzielni Spożywców.
Podkreśla, że to ostatnie planowe zamknięcia. Teraz w planach będzie doinwestowanie pozostałych sklepów sieci, także w tych, w których zatrudnienie znajda pracownice likwidowanych placówek. Bo nikt nie trafi na bruk. – Na pewno nie przegrywamy z hipermarketami, ale naszym problemem są Lidl, Kaufland i Biedronka. Konsumenci wybierają niższe ceny
Klimek tłumaczy, że LSS nie poddaje się. O tańszy towar będą starać się włączając się zakupy centralne w ramach Krajowej Platformy Handlowej.
– To już działa, ale kiedy będzie widać pierwsze efekty na razie trudno jeszcze powiedzieć – przyznaje prezes.
Klienci targowiska przy Wileńskiej informację o zamknięciu spożywczego przyjmują ze smutkiem.
– No wielka szkoda. Ja się na Wileńską sprowadziłam już ponad 20 lat temu i od tego czasu to na targu codziennie jestem tu po warzywa. Znam już wszystkich sprzedawców. Mam do nich zaufanie – mówi jedna z klientem. – Dlatego szkoda, że ten sklep zamykają.
– A często tu pani robiła zakupy? – dopytuję.
– Oj bardzo rzadko. Ja to po warzywa na targ przychodzę, a maż po inne zakupy do Leclerca chodzi – przyznaje kobieta.
– To może zamykają bo mało klientów było… - podpowiadam.
– No nie wiem, ale i tak szkoda.