Chcę przyspieszyć modernizację naszych sklepów. Na razie nowy wygląd zyskały sklepy z Placu Wolności, ul. Chrobrego i ul. Herberta – Rozmowa z Maciejem Klimkiem, prezesem „ SPOŁEM” Lubelskiej Spółdzielni Spożywców.
Od pół roku jest pan prezesem LSS. Kontynuuje pan politykę poprzedniego prezesa, czy idzie nową drogą?
– Prezes Zapał kierował LSS przez 34 lata i bez wątpienia bardzo wiele zrobił dla Spółdzielni. Absolutnie bardzo wiele nauczyłem się od pana Prezesa Zapała, ale mam oczywiście troszeczkę inną koncepcję rozwoju Spółdzielni.
Co się zatem zmienia?
– Chcę przyspieszyć modernizację naszych sklepów. Na razie nowy wygląd zyskały sklepy z Placu Wolności, ul. Chrobrego i ul. Herberta Następne w kolejce do zmian będą sklepy przy ul. Harnasie i oraz ul. Grażyny. Chcieliśmy jak najwięcej zrobić w pierwszym półroczu, ale galopująca inflacja, wzrost cen usług, cen materiałów budowlanych sprawia, że bardzo trudno się dziś planuje z wyprzedzeniem. Trudno się zdecydować na jakieś inwestycje nie wiedząc, ile będą one kosztowały za pół roku.
To trudny czas i dla handlowców i dla nas wszystkich.
Z pewnością wiemy za to, że niektóre sklepy będą zamykane.
– Z końcem roku szkolnego zamknięty zostanie sklep nr 244 przy ulicy Wileńskiej. Mieści się on w kompleksie targowym, który jest w fatalnym stanie technicznym. Właścicielem tego miejsca jest LSM, którego – podobnie jak nas – nie stać na samodzielny remont. Wszystko dlatego, że ten obiekt znajduje się pod opieką konserwatora zabytków, bo jest to osiedle hansenowskie. Prywatnie uważam, że targowisko powinno być z tego wyłączone, bo przecież osiedle nie jest już całością. W miejscu domu kultury wiele lat temu powstał przecież kościół nie pasujący do architektury osiedla , czyli jeżeli wymaga tego ważny interes społeczny zmiany są możliwe. Zamysł Hansena został więc zaburzony. Jeśli jednak wyłączenie to jest niemożliwe, to w kosztach modernizacji targowiska powinno partycypować miasto. Inaczej popadnie ono w ruinę i zostanie zlikwidowane. Moje obawy podziela również prezes LSM, pan Andrzej Mazurek.
A co z waszymi sklepami przemysłowymi? Planujecie je zamykać? Liczba ich klientów znacznie chyba spadła, bo taniej można kupować w hipermarketach.
– Te sklepy może trochę nie są w naszej strategii, ale dopóki nie przynoszą strat – chociaż nie generują też astronomicznych zysków – zostaną.
Niedawno LSS ograniczał godziny otwarcia niektórych sklepów ze względu na dużą rotację pracowników odchodzących z pracy ze względu na niskie wynagrodzenia.
– Na początku lutego został zarejestrowany nowy układ zbiorowy. Po długich konsultacjach ze związkami zawodowymi udało nam się wypracować nowe zasady wynagradzania pracowników, które są o wiele korzystniejsze niż dotychczas.
Mam nadzieję, że już nikt nie powie, że pracownicy LSS zarabiają najmniej.
Czyli nie jest to już najniższa krajowa?
– Zatrudniamy blisko 300 osób w 25 sklepach, piekarni, cukierni i biurze. Zarobki są różne i zależą od wielu czynników, między innymi od stażu pracy i jest to więcej niż minimum. Nie powiem dokładnie ile, ale chcę na pewno dążyć do zarobków przynajmniej średniej krajowej dla branży.
Wzrosły koszty pracy, a rachunki za media?
– Podwyżki gazu i prądu w tym roku nas nie dotkną, bo mamy podpisane kontrakty do końca tego roku. W przypadku gazu mamy niewielką podwyżkę, a w przypadku prądu utrzymujemy cenę. Z niepokojem patrzymy za to w przyszłość. Zwłaszcza w przypadku gazu, którym zasilamy piece w naszych piekarniach oraz cukierni. Przyszłoroczna podwyżka może być dla nas bardzo bolesna.
To podwyżki. A epidemia daje wam jeszcze w kość?
– Zwłaszcza teraz, na przełomie stycznia i lutego, mieliśmy duże trudności z tego wynikające. W niektórych sklepach 30 proc. personelu była albo na zwolnieniu lekarskim, albo na kwarantannie. W skrajnych przypadkach musieliśmy wręcz czasami skracać godziny pracy sklepów, chociaż woleliśmy zostawiać je otwarte z ograniczonym składem załogowym, żeby dać klientom możliwość dokonywania zakupów nawet jeżeli ich standard obsługi był w danym momencie nieco niższy.
Efektem epidemii jest też to, że wielu przedsiębiorców ma kłopoty, żeby utrzymać się na rynku; dotyczy to również naszych najemców. Dlatego wciąż zastanawiamy się nad tym, jak wyglądać mają nieruchomości do nas należące. Mamy dużo atrakcyjnych działek, na których można by było postawić różne obiekty. Pamiętajmy, że wiele naszych sklepów powstało w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Dziś znajdują się w różnym stanie technicznym biorąc pod uwagę czas i ówczesne technologie.
Tak było w przypadku Koziołka przy ul. Lipowej.
– Stan techniczny tego budynku uniemożliwiał dalsze prowadzenie działalności handlowej i byliśmy zmuszeni go rozebrać. Na pewno w zamierzeniach chcemy tam wybudować obiekt biurowo-usługowy. Na razie nie wiemy, czy będziemy go budować sami czy z partnerem. Mogę jednak powiedzieć, że prace są na tyle zaawansowane, że pracownia pana Tomasza Jabłońskiego przygotowuje dla nas koncepcję architektoniczną tego miejsca.
Wstępnie będą to cztery kondygnacje nadziemne i podziemny parking. Ostateczne decyzje w tej sprawie podejmiemy do końca tego roku. W przyszłym roku potencjalnie mogłaby już ruszyć budowa.
Minister rolnictwa zapowiada, że do końca czerwca powstanie długo zapowiadany Polski Holding Spożywczy. Chcielibyście w to wejść?
– W tej chwili w Polsce jest około 200 spółdzielni spożywców o bardzo różnym potencjalne: od ogromnego, takiego jak Białymstoku, przez pośredni – jak my, po mały – jak Świdnik. Na pewno każda ze spółdzielni potrzebuje jednak pomocy, know-how, możliwości kupowania przy znacznie mocniejszej pozycji wobec dostawców i producentów. Taka współpraca miałaby sens. Dlatego potencjalnie jesteśmy otwarci na uczestnictwo w PHS.