Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział mi, że będzie taka sytuacja, to bym nie uwierzył – przyznaje Jan Flisiak, prezes Przedsiębiorstwa Piekarskiego w Lublinie. Po ponad 70. latach działalności firma zostanie zamknięta. Podobny los spotyka coraz więcej działalności. Ale o swoje miejsce na rynku walczą też nowi gracze.
Z Janem Flisiakiem rozmawialiśmy pod koniec stycznia tego roku. – Trudno powiedzieć, jak się to wszystko potoczy, bo wpływa na to szereg zjawisk: inflacja, podwyżki mediów, czy zmiany podatkowe – mówił wtedy pytany, o to jaki będzie to rok dla kierowanego przez niego PP.
Dziś już wątpliwości nie ma. Flisiak został likwidatorem spółki.
– Jestem tym, który zgasi tu światło. Działamy tylko do końca roku. 60. pracowników dostało już wypowiedzenia. Odprawy dla nich to 500 tys. zł. – mówi. – Potem sprzedamy majątek firmy, żeby uregulować należności. Bo zaległości płatnicze mamy. Na szczęście mamy też wyrozumiałych dostawców, którzy cierpliwie czekają. Dlatego najważniejsze jest, żeby z tej sytuacji wyjść z twarzą.
Skąd wzięły się długi firmy, która może poszczycić się historią sięgającą 1949 roku? Sprzedaż zaczęła spadać wraz z nadejściem pandemii koronawirusa i nigdy się nie podniosła. Rosnąc zaczęły za to koszty produkcji.
– Była to wręcz galopada, która sprawiła, że cenniki dezaktualizowały się praktycznie z tygodnia na tydzień. Z rynku zniknęli drobni handlowcy, a współpraca z sieciówkami nas dobiła. Musieliśmy im dostarczać towar poniżej kosztów produkcji, bo nie przyjmowali kalkulacji wynikających ze zmieniających się cen. Przez tą „współpracę” generowaliśmy wiec długi, a nie mogliśmy przerwać dostaw, bo umowy skonstruowane są tak, że wiązałoby się to z gigantycznymi karami – wyjaśnia Flisiak.
Kiedy pojawiła się informacja, że od nowego roku Przedsiębiorstwo musiałoby płacić 5-, a nawet 6-krotnie więcej za media, uznano, że dalsza działalność nie ma sensu.
– Stanęliśmy pod ścianą i uznaliśmy, że nie warto kopać się z koniem. Żal jednak jest. To w końcu tyle lat – przyznaje likwidator. – Gdyby pięć lat temu ktoś mi powiedział, że taka będzie sytuacja w gospodarce i w polityce, to bym nie uwierzył.
Rynek nie lubi próżni
W podobnej sytuacji jest coraz więcej przedsiębiorców. Stale wzrasta liczba tych, którzy decydują się zawiesić prowadzoną działalność. W województwie lubelskim w sierpniu taką decyzję podjęło 27466 osób. Miesiąc później już 27666. Mniej trudnych decyzji zapadało natomiast rok temu. Dla porównania we wrześniu 2021 zawieszeń było niewiele ponad 23 tys., a w październiku niespełna 24 tys.
Rośnie też liczba zamykanych firm. W sierpniu w lubelskim wyrejestrowano ich 668, a we wrześniu 741, w tym najwięcej z podregionu lubelskiego (277) i chełmsko-zamojskiego (207). Wśród miast dominuje Lublin (172) oraz w Chełm (34). Niewiele mniej wyrejestrowań odnotowywano rok temu (we wrześniu 2021 – 628, a w październiku – 636).
Ale duże różnice widać też w liczbie zakładanych firm. Podczas gdy w sierpniu tego roku przedsiębiorcy w woj. lubelskim założyli ich 2600, to we wrześniu już 1458. To jednak i tak zdecydowanie więcej niż rok temu. We wrześniu 2021 r. w woj. lubelskim powstały 1330 firmy, a w październiku – 1192.
Czy to oznacza, że mimo wszystko optymizm wśród przedsiębiorców rośnie? – Mówi się, że powinno się inwestować, gdy inni sprzedają, bo kryzys może być dobrym czasem na inwestycję – mówi Piotr Rejner, który wspólnie z żoną Anną niespełna miesiąc temu otworzył przy ul. Diamentowej w Lublinie restaurację Grano Verde.
Małżeństwo plan na własną restaurację miało już od dłuższego czasu. Ona z gastronomią związana jest przez całe swoje zawodowe życie. On od 12 lat prowadzi firmę w innej branży. Postanowili zaryzykować.
– To nie była decyzja podjęta w jedną chwilę. Przemyśleliśmy sprawę, stworzyliśmy biznes plan. Postanowiliśmy zawalczyć o gości stawiając na wyjątkową kuchnię europejską, w której są i smaki śródziemnomorskie, ale pojawiają się też burgery. Do tego lokal, w którym chce się spędzać czas. To nasz przepis na sukces – mówi pan Piotr.
– W ciągu pierwszego miesiąca zdobyliście już stałych klientów? – dopytuję.
– Tak, pierwsi już są, ale wciąż bardzo dużo pracy przed nami żeby ten biznes stał się dochodowy. Nie poddajemy się. Walczymy. I wciąż jesteśmy optymistami.