To marzenie spełni się tylko wtedy, jeśli Iwona Januszek zdobędzie pieniądze na protezę nogi. Liczy się każda złotówka.
– Jechałam ze znajomym do Lublina. On prowadził – opowiada. – Był lekki przymrozek. Przed Bełżycami samochód wpadł w poślizg podczas wyprzedzania innego auta. Uderzyliśmy w drzewo.
Wtedy kobieta straciła część lewej nogi. – Oprócz tego miałam szesnaście innych groźnych obrażeń: brzucha, jelit, śledziony, głowy. Całe plecy po wypadku miałam zszywane – wspomina.
Została przetransportowana helikopterem do kliniki przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. – Kiedy córka przyjechała do szpitala, lekarze powiedzieli jej, że "mama ma 10 proc. szans na przeżycie” – mówi pani Iwona.
Lekarzom udało się uratować jej życie, ale od dnia wypadku prawie cały czas spędza w szpitalu. Chociaż chirurdzy amputowali całą łydkę, lewa noga bardzo długo się nie goiła.
– Składali mi ją i przy pomocy prętów śródszpikowych i zewnętrznych drutów. Próbowali nawet goić ranę bez zszywania – opowiada pacjentka.
Niedawno okazało się, że nogę trzeba jednak amputować w całości...
Pani Iwona ma troje dzieci. Dwoje jest już dorosłych. Mąż nie żyje, więc starsza córka opiekuje się najmłodszą, siedmioletnią siostrą. – Moim marzeniem jest to, żeby chodzić i przejąć w końcu z powrotem funkcję mamy – zdradza pani Iwona.
Jednak specjalna proteza nogi to wydatek, na który jej nie stać. – Kosztuje od 100 do 120 tys. zł – przyznaje. Bez tego kobieta nie ma szans na normalne życie. Mieszka na czwartym piętrze, w bloku bez windy.