Kurator sądowy może przejąć kontrolę nad fundacją, która miała zbudować centrum żeglarskie nad Zalewem Zemborzyckim. W taki sposób chce ułatwić sobie odzyskanie zaległego czynszu za tereny ośrodka Marina.
- Z informacji, które do nas trafiały i według przekazów medialnych wynikało, że fundacja nie ma prawnej reprezentacji - mówi Miłosz Bednarczyk, rzecznik MOSiR. - Pojawiły się wątpliwości, bo według Krajowego Rejestru Sądowego fundacja ma przedstawiciela - dodaje Bednarczyk.
W sądzie w Świdniku przejrzeliśmy akta rejestrowe fundacji. Okazuje się, że kilka osób złożyło swoje rezygnacje do fundacji, a ta nie przekazała ich do sądu rejestrowego. Co ciekawe w aktach KRS można zauważyć, że korespondencja sądowa wysyłana do fundacji jednak jest odbierana. Na zwrotnych potwierdzeniach odbioru próżno jednak szukać pieczątki Lubelskiego Centrum Żeglarstwa. Zamiast tego widzieliśmy pieczątki spółki Emperia Holding i spółki Stokrotka.
MOSiR wystąpił już do sądu o jasne stanowisko, czy fundacja nie ma władz i poprosił sąd, by dla LCŻ ustanowił kuratora. Brak partnera do rozmów utrudniał dochodzenie przez MOSiR zapłaty zaległego czynszu. Jak podaje Bednarczyk od stycznia do czerwca takich zaległości uzbierało się w sumie 49,8 tys. złotych. A dług stale rośnie.
Co ciekawe, Lubelskie Centrum Żeglarstwa ma kilkunastu poddzierżawców. MOSiR chciał ich przejąć, by czynsz wpłacali na jego konto, a nie na rachunek fundacji. - Nie ma pozytywnego odzewu, najemcy nie chcą z nami współpracować - stwierdza Bednarczyk.
MOSiR chce też sprawdzić, czy najemcy płacą fundacji. Wystąpiła już do urzędu skarbowego z pytaniem, czy LCŻ składa rozliczenia.