Na przykrą woń skarżą się mieszkańcy domów na północnym skraju Czechowa i os. Choiny w Lublinie. Tu, gdzie obok osiedla leżą pola uprawne. Problemem jest rozrzucony obornik. Strażnicy miejscy uprosili gospodarzy, by zaorali pole, bo nakazać tego by nie mogli.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– To wszystko czuć już od kilku dni. Wiatr zawiewa wszystko do nas – mówi pani Beata, mieszkanka os. Choiny. Nie ona pierwsza dzwoniła w tej sprawie po mundurowych.
– Pierwszą interwencję mieliśmy 21 lipca – relacjonuje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Okazało się, że na jednej z posesji zawartość szamba była wylewana wężem na pole. Odpowiedzialna za to osoba została ukarana mandatem w wysokości 500 zł i dostała zalecenie, żeby szambo zostało wywiezione.
Na tej samej działce miejscy strażnicy zjawili się po raz drugi we wtorek, 26 lipca. – Właścicielka działki przedstawiła nam rachunek za wywóz nieczystości płynnych potwierdzający opróżnienie szamba – mówi Gogola. Wóz asenizacyjny był tu ponoć niedługo przed przyjazdem funkcjonariuszy. Strażnicy uznali, że kolejna skarga na brzydką woń może być właśnie efektem opróżniania zbiornika.
Ale mieszkańcy os. Choiny nadal narzekali na fetor. – Wyszłam z mężem na spacer i szukaliśmy źródła zapachu. Okazało się, że na polu jest rozrzucony gnój, który nie został przeorany – mówi pani Beata.
Straż Miejska znowu pojechała na miejsce, tym razem po to, by sprawdzić sygnał o oborniku. – Nawet, jeśli się potwierdzi, to nie będziemy mogli nakazać przeorania pola – przyznawał rzecznik jeszcze przed interwencją.
Na miejscu okazało się, że sprawę da się załatwić po dobroci. – Właściciele działki mogliby trzymać obornik na polu od marca do października. Ale zobowiązali się do tego, że w czwartek zaczną orkę.