Mieszkańcy ul. Trześniowskiej zwodowali dzisiaj łódź na rozlewisku, które tworzy się na ich drodze. Od lat nie mogą się doprosić budowy ulicy. W tym roku też się nie doczekają.
– Nie ma chodników, nie ma oświetlenia, nie ma drogi – irytują się mieszkańcy Trześniowskiej. Zamiast asfaltu jest nadmiar wody. – Wielkie jezioro, bardzo ciężko jest przejechać – mówi Justyna Budzyńska, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Ponikwoda.
Bajoro powstaje po większych opadach. – W poniedziałek rano, jak jechaliśmy do pracy, to nie wiedzieliśmy, czy się nie wracać do domu – mówi jedna z mieszkanek. – Jak nie ma wody, to jest kurz i dziury – dodaje.
– Ja prowadzę działalność gospodarczą i mam tu biuro – opowiada inna kobieta. – Mam pobożne życzenie, żeby móc przyjmować klientów, ale jesienią to niemożliwe.
Rozgoryczeni mieszkańcy zaprosili na Trześniowską dziennikarzy i na ich oczach zwodowali łódź. Tak chcieli nagłośnić problem, bo w Ratuszu nic nie wskórali. – Byliśmy w tym roku trzy razy – podkreśla Budzyńska, którą niepokoi zwłaszcza skrzynka elektryczna stojąca w wodzie.
Zalana ul. Trześniowska w Lublinie
Co na to Urząd Miasta? – Ul. Trześniowska jest drogą niewybudowaną, a w miejscu, gdzie tworzy się rozlewisko, jest jej najniższy punkt. Dodatkowo okoliczny teren jest cały czas podnoszony, co uniemożliwia spuszczenie wody – wyjaśnia Justyna Góźdź z lubelskiego Ratusza. – W połowie lipca zostały wykopane rowki, ale to rozwiązanie okazało się niewystarczające.
– W październiku, jeśli pozwolą na to warunki atmosferyczne, planowane jest podniesienie poziomu ulicy przez wysypanie jej nawierzchni kruszywem – zapowiada Góźdź. Mieszkańców te prowizorki nie zadowalają, ale na budowę na razie się nie zanosi.
Dokończenie Trześniowskiej było jedną z wyborczych obietnic prezydenta Krzysztofa Żuka z października 2018 r.