Tragedia rozegrała się 4 kwietnia 2001 roku. Była godzina siedemnasta. Rozpędzony młody motocyklista pędził przez wieś Sierskowola, niedaleko Ryk. Nagle zjechał na lewy pas. Akurat wtedy, gdy Paweł zamykał furtkę za ojcem, który wjechał na podwórko ciągnikiem. - Usłyszałem huk - o wydarzeniach opowiada nam ojciec chłopca. - Wybiegłem przerażony. Syn leżał na poboczu, tuż za furtką. Tamten mężczyzna podniósł się z ziemi. Wsiadł na motor i uciekł.
Chłopiec stracił przytomność. Ale żył. Sąsiad wezwał karetkę reanimacyjną. Przyjechała szybko. Lekarz zaintubował dziecko, wkładając mu przez gardło do tchawicy specjalną rurę, która wytwarzała sztuczny oddech. Na sygnale przewieziono chłopca do szpitala w Puławach. W ekspresowym tempie trafił na stół operacyjny.
Lekarze rozcięli czaszkę
Krwiak oraz wodniak wypełniony płynem mózgowo-rdzeniowym uciskały na mózg. Usunęli krwiaka. Aby pozbyć się wodniaka, założyli specjalny drenaż, który odprowadzał nadmiar płynu z czaszki. Obfitość tego płynu powodowała ucisk na mózg, grożąc zatrzymaniem wszystkich funkcji życiowych. I w efekcie śmiercią. Potem lekarze rozcięli brzuch. Wnętrze chłopca było spustoszone. Potłuczone jelita, wątroba, śledziona, płuca. Kolejny krwiak znaleźli w klatce piersiowej. Chłopiec miał połamane żebra, roztrzaskane kości udowe. Przez siedem dni leżał w Puławach. Jego stan nie poprawiał się. Przewieziono go więc na oddział intensywnej opieki medycznej w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie. Tam przecięto mu tchawicę. Włożono inną rurę, podłączoną do nowoczesnego sprzętu, który za niego oddychał. To tzw. zabieg tracheotomii. Żywiła go kroplówka. Po trzech tygodniach odzyskał przytomność. Samodzielnie złapał pierwszy oddech. Wtedy przetransportowano go do Kliniki Chirurgii tego szpitala. - Stan był bardzo poważny. Doszło do pourazowego wodogłowia mózgu - mówi prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii DSK. - Wdało się zakażenie opon mózgowo-rdzeniowych i ogólne zakażenie całego organizmu. Miał silne bóle głowy. Trzeba było ciągle wymieniać drenaże, bo w jego mózgu gromadził się płyn. Przeprowadzaliśmy operację za operacją. Ponieważ dołączyły się także infekcje otrzewnej, trzy razy otwieraliśmy brzuch.
Czternastą operację 10-letni Paweł przeszedł 10 dni temu. I nareszcie jest dobra wiadomość. Płyn mózgowo-rdzeniowy już się nie gromadzi w jego czaszce. Nie ma zakażenia. Wszystko wskazuje na to, że po dwóch latach pobytu w szpitalu chłopiec wróci do domu, do normalnego życia. Choroba, operacja, zamknięcie w szpitalu, odseparowanie od innych ludzi zrobiły jednak swoje. - Jest spowolniały - ocenia prof. Osemlak. - Trochę zapóźniony jeśli chodzi o formę psychiczną. Poza telewizorem nie ma przecież żadnych przyjemności.
W najbliższych dniach wyjdzie
Opuści więzienie, którym dwa lata temu stała się dla niego szpitalna izolatka. Na drzwiach do niej jest napis reżim sanitarny. Oznacza to, że nikt oprócz lekarzy, pielęgniarek i taty nie może wchodzić do sali chłopca. Oznacza to, że od dwóch lat nie bawił się z innymi dziećmi, nie wychodził na korytarz szpitalny, nie mówiąc już o spacerach na świeżym powietrzu. Wczoraj pozwolono odwiedzić Pawła także nam. W kącie małej salki grał telewizor. Na łóżku siedział Paweł. Pilotem przełączał programy. Jego ogolona głowa zwracała uwagę. Na skórze widać było wyraźne ślady po wielokrotnych trepanacjach czaszki. Jeden pozostały opatrunek zabezpieczała czapeczka z gazy. - Dzień dobry - profesor podał rękę swojemu małemu pacjentowi. W izolatce zapadła cisza. Nowe twarze bardzo onieśmieliły chłopca. Spoglądał tylko dużymi, ciemnymi oczami. - Musi najpierw kogoś poznać, żeby coś powiedzieć - uśmiechnęła się do niego Dorota Chabrowska, zastępca pielęgniarki oddziałowej. - A jak pozna, to nawet dowcipy opowiada. Ale generalnie jest bardzo nieśmiały i cichy. Bardzo dużo przeszedł.
- Zobaczymy, jak się dzisiaj sprawy mają - profesor zaczął badać głowę pacjenta. Potem podciągnął bluzkę jego pidżamy. Brzuch Pawła pokrywały blizny pooperacyjne. - Dobrze się czuję - chłopiec cicho wypowiedział pierwsze słowa. - Jak dobrze, to pójdziesz już do domu - odpowiedział profesor. Paweł uśmiechnął się szeroko i pokiwał potakująco głową.
Co będzie z kierowcą, który potrącił chłopca?
Bogusław Dziadosz, komendant powiatowy policji w Rykach: Po wypadku wszczęliśmy dochodzenie. Ustaliliśmy, że kierujący motocyklem mężczyzna zjechał na lewy pas jezdni i potrącił pieszego. Poszkodowanym był ośmioletni chłopiec. Sprawca został zatrzymany. Sprawę przejęła prokuratura w Puławach.
Marta Romańska, prokurator rejonowy w Puławach: W marcu ubiegłego roku skierowaliśmy akt oskarżenia do sądu przeciw kierowcy, który spowodował wypadek i uciekł z miejsca zdarzenia. Takie przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 12 lat.
Mariusz Jaroszyński, asesor Sądu Rejonowego w Puławach: Pierwsza rozprawa odbędzie się najprawdopodobniej w kwietniu. Jednak ostateczny termin rozpoczęcia procesu zostanie wyznaczony w lutym.