Zakończył się proces byłego policjanta, który podczas nielegalnego polowania zastrzelił chłopca z Kazachstanu. W tej sprawie oskarżony jest także były strażak OSP i jednocześnie kościelny.
– Skoro Dariusz Ch. wyjaśniał, że strzelał do dzika, to powinien mieć pewność. Nie zrobił jednak nic, żeby to sprawdzić – przypominała w mowie końcowej prokurator Dorota Brzozowska-Fałek, z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Oskarżony, idąc na polowanie, wykazał się ignorancją i brakiem poszanowania przepisów. Dopuścił się szeregu zaniedbań. Nie zgłosił polowania i strzelał zbyt blisko budynków mieszkalnych. Przede wszystkim jednak oddał strzał do nierozpoznanego celu, czego absolutnie nie wolno robić.
Proces byłego policjanta zakończył się w środę. Wraz z Dariuszem Ch. na ławę oskarżonych trafił jego kolega - Marcin B. To były kościelny i strażak ochotnik. Odpowiada z wolnej stopy. Nie stawił się na ostatniej rozprawie.
Obaj odpowiadają za wydarzenia, do których doszło 1 listopada 2020 r. w Kluczkowicach. Mężczyźni wybrali się wówczas na polowanie w pobliże miejscowej szkoły. Dariusz Ch. strzelił do nastoletniego ucznia, który razem z kolegami chował się w sadzie. Imanali zmarł niedługo po zdarzeniu. Dariusz Ch. wyjaśniał później iż był przekonany, że strzela do dzika.
Imanali krzyknął
Chłopcy przyjechali do Polski z Kazachstanu w ramach wymiany międzynarodowej. Wymknęli się przez okno do pobliskiego sadu, by nazbierać jabłek. Nagle usłyszeli nadjeżdżający samochód. Auto zatrzymało się. Ktoś wysiadł i zaczął oświetlać sad latarką. Chłopcy przestraszyli się. Chcieli się ukryć, kuląc się za drzewami.
– Myśleliśmy, że to ochrona sadu – zeznał w środę kolega Imanalego. – Przez parę minut ktoś świecił, a potem padł strzał. Imanali krzyknął. Miał krew na piersiach i nodze. Zaciągnęliśmy go do internatu. Samochód odjechał.
W szkolnej stołówce wychowawca próbował reanimować 16-latka. Wezwano pogotowie. Rany okazały się jednak zbyt poważne. Kula przebiła wiele organów wewnętrznych. Chłopiec zmarł.
Badający sprawę policjanci szybko dotarli do podejrzanych. Okazało się, że za spust pociągnął Dariusz Ch. - były policjant i myśliwy. Feralnej nocy towarzyszył mi Marcin B. - kościelny i strażak ochotnik. Jak ustalili śledczy, obaj leczą się psychiatrycznie. Dariusz Ch. od lat ma problemy z kontrolowaniem agresji. Miał założoną Niebieską Kartę za znęcanie się nad rodziną. Pomimo tego miał pozwolenie na broń i działał w kole łowieckim.
Nie chciałem zabić
Początkowo mężczyźni utrzymywali, że szukali w sadzie zaginionego psa. Później jednak przyznali się do polowania w pobliżu szkoły. Dariusz Ch. tłumaczył, iż był przekonany, że strzela do dzika.
– Nie chciałem nikogo zabić. To był wypadek – oświadczył w środę na sali sądowej.
Dariusza Ch. oskarżono o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Prokuratura domaga się skazania go na 15 lat więzienia. Wnioskuje również o zasądzenie 100 tys. zł nawiązki na rzecz babci chłopca. Znacznie wyższej kwoty, bo aż 400 tys. zł domaga się pełnomocnik kobiety.
– Dla babci Imanalego to ogromna strata. Sama wychowywała chłopca odkąd skończył siedem lat – mówi adw. Karolina Kuszlewicz. – Imanali był wszechstronne uzdolniony. Zdobył szereg nagród w konkursach informatycznych, olimpiadach przedmiotowych i zawodach sportowych. Przyjechał do Polski, żeby zdobyć europejską edukację i zapewnić sobie lepsze życie. Po jego śmierci stan zdrowia babci znacznie się pogorszył. Utrzymuje się, ze świadczeń socjalnych.
Obrońca Dariusza Ch. przekonuje, że jego klienta nie należy skazywać za zabójstwo, a za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Adwokat wnioskował o wymierzenie swojemu klientowi łagodnej kary zawieszeniu.
– Nie ma najmniejszego dowodu, że Dariusz Ch. godził się na strzał do człowieka – przekonywał w mowie końcowej mec. Karol Wierzba. – Strzelał na terenie okręgu łowieckiego, w porze kiedy powinno tam być innych osób. Dopełnił procedur. Poza tym Imanali odwrócił się w taki sposób, że mógł zostać pomylony z dzikiem.
Marcin B. odpowiada za nieudzielnie pomocy rannemu oraz utrudnianie śledztwa. Prokuratura domaga się wymierzenia mu kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 2 tys. zł grzywny. Obrona z kolei wnioskuje o uniewinnienie mężczyzny od drugiego zarzutu oraz zasądzenie jak najmniejszego zadośćuczynienia. Mężczyzna stracił bowiem pracę i jest w „tragicznej” sytuacji finansowej. Wyrok w sprawie ma zostać ogłoszony 2 lutego.