Nasz stok nie będzie stał do przyszłej zimy pusty - zapowiadają urzędnicy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Lublinie.
To była jedna z najbardziej oczekiwanych inwestycji ostatnich lat. - Miałam nadzieję, że wreszcie nie będę musiała jeździć na narty do Rąblowa, tylko poszusuję we własnym mieście - mówi Aleksandra Samborska, zapalona narciarka z osiedla Piastowskiego. - Tym bardziej, że zapowiedzi były bardzo szumne - dodaje Michał Bartosik z ul. Zana, który wczoraj spacerował obok Globusa z psem. Na stok mógł tylko popatrzeć. Choć, jak dodaje, wolałby na nim pojeździć.
Przygotowania do uruchomienia górki narciarskiej trwały od jesieni. Inwestycja pochłonęła ponad 2 miliony zł. Powstały trzy trasy zjazdowe: dwie dla dorosłych i jedna "ośla łączka” dla dzieci. Firma z Zakopanego zamontowała dwa wyciągi. MOSiR kupił armatki śnieżne i ratrak. Powstał też barek i wypożyczalnia sprzętu narciarskiego.
- Pogoda - tłumaczy Mariusz Szmit, dyrektor lubelskiego MOSiR. - Potrzeba kilku mroźnych dni i nocy, żebyśmy mogli przygotować trasy.
Ale zdaniem synoptyków w tym sezonie ze stoku nie zjedzie ani jeden narciarz.
- Górka nie będzie czekała bezużytecznie na przyszłą zimę. To absolutnie wykluczone - zapewnia Szmit. - Już zastanawiamy się, jak wykorzystać ten obiekt w innych porach roku.
W grę wchodzi m.in. rozłożenie sztucznej nawierzchni (igielitu), na której można by jeździć na nartach. Taki stok działa m.in. w Warszawie. Ale MOSiR rozważa też uruchomienie w tym miejscu trasy do zjeżdżania na rowerach. To dyscyplina sportowa popularna m.in. w Stanach Zjednocznych, nazywana tam downhill. W tym wypadku wyciągi narciarskie służyłyby rowerzystom do wjeżdżania na górę.