- W czasach PRL-u telefon był towarem deficytowym - wspomina Jacek Mirosław, były fotoreporter lubelskich mediów. - Trzeba było mieć nie lada znajomości, żeby mieć w domu telefon. Znam takich, którzy czekali w kolejce nawet 15 czy 20 lat.
Dzwonisz w poniedziałek, rozmawiasz w czwartek
Rozmowy międzynarodowe, szczególnie z abonentem zza oceanu były nie tylko kosztowne; na połączenie można było czekać nawet kilka dni.
Niektórzy - za dużo wyższą opłatą - zamawiali rozmowę pilną czy błyskawiczną, ale i takie rozwiązanie nie zawsze skracało czas oczekiwania na połączenie.
- W latach 80. na rozmowę z rodziną w Montrealu czekałam 3 dni - wspomina Danuta Ślusarczyk z Hrubieszowa. - Było to przed świętami, zresztą telefonistka uprzedziła mnie, że będzie to długo trwać.