Osiemnaście osób odpowie przed sądem za kradzieże pieniędzy z kont bankowych. To największa taka sprawa w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości. Zdaniem śledczych, złodzieje wyprowadzili z banków ponad 150 mln zł.
Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do Sądu Okręgowego w Lublinie. To efekt śledztwa prowadzonego przez policjantów z KWP w Lublinie oraz lubelski wydział Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Na ławie oskarżonych zasiądzie 18 osób, które miały kraść pieniądze z banków w całej Unii Europejskiej. Wśród oskarżonych jest 3 szefów gangu.
– W działalność całej grupy zaangażowanych było ponad 500 osób. Łączna wartość skradzionych środków przekroczyła 154 miliony złotych – wylicza Maciej Forkiewicz, naczelnik lubelskiego wydziału Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Śledczy ustalili, że gang działał co najmniej od czerwca 2011 roku do kwietnia 2016 roku, zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii, Holandii, Hiszpanii, Francji czy Rosji. Złodzieje włamywali się na konta bankowe, po czym przelewali pieniądze na założone wcześniej rachunki w Polsce i innych krajach. Z tych kont robiono kolejne przelewy, głównie do banków w Rosji i na Ukrainie.
Członkowie gangu włamywali się na cudze konta, korzystając z tzw. „phishingu”, czyli przechwytywania danych informatycznych. Metoda ta polega np. na budowaniu fałszywych stron internetowych, które do złudzenia przypominają witrynę banku. Inny sposób, to zainfekowanie komputera złośliwym oprogramowaniem, np. tzw. trojanem. Takie programy stosowali członkowie grupy.
– Za wschodnią granicą Polski przebywały osoby tworzące najwyższy poziom organizacji przestępczej – poziom wytwarzania, modyfikacji i zarządzania szkodliwym oprogramowaniem, do którego trafiało około 60 proc. całości zysków z działalności przestępczej – wyjaśnia prokurator Forkiewicz.
Tzw. hakerzy zajmowali się bezpośrednio, technicznie wykorzystaniem złośliwego oprogramowania. W kodzie „trojanów” zaszyfrowywane były numery rachunków, założonych przez złodziei. Miały tam trafiać skradzione pieniądze.
– Ten poziom grupy stanowili obywatele państw rosyjskojęzycznych – dodaje prokurator Forkiewicz.
Niżej w strukturze gangu były osoby odpowiedzialne za transfery pieniędzy w danym kraju. W Polsce był to Dariusz O. Zajmował się obsługą zleceń napływających od „hakerów”.
– Osobami najbliżej współpracującymi z Dariuszem O. byli Mariusz P. oraz Mariusz S. Obydwaj oskarżeni przez pewien okres samodzielnie kierowali „oddziałami” grupy przestępczej. Uzyskali oni możliwość bezpośredniego kontaktu z osobami organizującymi ten proceder na terenie Ukrainy i Rosji – wyjaśnia Maciej Forkiewicz.
Osoby z niższego stopnia przestępczej hierarchii pełniły rolę „księgowych”. Kolejni zajmowali się pozyskiwaniem tzw. „słupów”. Na takie osoby zakładano rachunki bankowe. Byli to zwykle alkoholicy, bez stałej pracy. Wożono ich po całej Europie, gdzie odwiedzali miejscowe banki. Przy podpisywaniu umowy o prowadzenie rachunku, podawali adresy pustostanów, bądź przypadkowych osób. Później złodzieje odbierali korespondencję, otwierając wytrychami skrzynki na listy. Tak przejmowali karty płatnicze, przesyłane przez banki. Na tak założone konta transferowano kradzione środki. Później przestępcy wypłacali je z bankomatów w różnych krajach.
Przez pierwsze 2 lata gang okradał głównie Niemców i Holendrów. W 2013 r. przestępcy atakowali głównie banki w Polsce. Śledczy doliczyli się prawie 1300 kradzieży pieniędzy z kont bankowych. Gangsterzy założyli ponad 2 tysiące rachunków w kilkudziesięciu bankach. Jednorazowe przelewy wynosiły od kilkunastu, do nawet kilkuset tysięcy złotych. Na kilkudziesięciu rachunkach śledczy zablokowali ponad 70 milionów złotych.
Do tej pory zarzuty w sprawie usłyszało 198 osób, a przeciwko 48 skierowano akty oskarżenia. Z zarzutami musi się jeszcze liczyć ok. 300 osób.