Po ponad 50 tys. zł nagród otrzymali od byłej premier Beaty Szydło w ubiegłym roku dwaj wiceministrowie z naszego regionu. Jeden z nich tłumaczy, że premie miały zrekompensować relatywnie niskie zarobki. A opozycja punktuje, że rząd PiS jest najdroższym rządem w historii
Wśród najwyżej nagrodzonych wiceministrów znalazł się prezes PiS w okręgu lubelskim, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Krzysztof Michałkiewicz, któremu przyznano 54,5 tys. Nieco mniej, 51,4 tys. zł, dostał zajmujący to samo stanowisko w Ministerstwie Sportu i Turystyki szef powiatowych struktur PiS w Kraśniku Jarosław Stawiarski.
– Należy podkreślić, że te kwoty są kwotami brutto – zaznacza na początku rozmowy Stawiarski. I kontynuuje: – Uważam, że pracowaliśmy rzetelnie. Będąc jednocześnie wiceministrem, zarabiam tyle co poseł. Te nagrody miały zrekompensować to, że zarobki wiceministrów są relatywnie małe w stosunku chociażby do wynagrodzeń prezesów spółek Skarbu Państwa.
Z oświadczenia majątkowego Stawiarskiego wynika, że jego miesięczna pensja wynosi ok. 13,7 tys. zł brutto. W przypadku Michałkiewicza to 14,2 tys. zł. Do tego należy dodać dietę parlamentarną (w znacznej części nieopodatkowaną) – ok. 30 tys. zł rocznie.
Przypomnijmy, że w 2016 roku PiS złożyło projekt dotyczący podwyżek dla urzędników państwowych. Miały one objąć m.in. ministrów i wiceministrów, którzy mogliby liczyć na dodatkowe 4-5 tys. zł miesięcznie. Proponowane zmiany tłumaczono m.in. zbyt niskimi zarobkami, przez co wybitni fachowcy mieli często odmawiać pracy w rządzie. Po fali społecznej krytyki PiS wycofało się z pomysłu.
– Te nagrody są sposobem na obejście tamtej wycofanej ustawy – uważa poseł PO Włodzimierz Karpiński, który za poprzednich rządów pełnił funkcje wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, a następnie administracji i cyfryzacji oraz ministra Skarbu Państwa. – Nie przypominam sobie, żebym w tym czasie otrzymał choć złotówkę nagrody. Nagradzano wówczas jedynie urzędników za pracę, która wykraczała poza zakres ich obowiązków. A obecny rząd jest najdroższym rządem w historii Polski. Mamy prawie 130 ministrów i wiceministrów, dlatego wysokość premii liczona jest w milionach – dodaje Karpiński.