Za używanie telefonów komórkowych na lekcjach grozi nawet wyrzucenie ze szkoły. - To już przesada - oburzają się uczniowie.
Giertych podpisał wczoraj rozporządzenie w sprawie realizacji programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkołach”. Od nowego roku szkolnego uczniowie będą chodzili w jednolitych strojach. Szkolny regulamin określi precyzyjnie, jak mają się zachowywać wobec nauczycieli. A dyrektorzy wyznaczą kary za używanie telefonów komórkowych na lekcjach.
Do końca czerwca szkoły mają wprowadzić nowe zasady do statutów. - Dyrektorzy, którzy tego nie zrobią, mogą zostać odwołani - grozi Giertych.
Najwięcej kontrowersji, zarówno wśród uczniów, jak i pedagogów, budzi trzeci zapis rozporządzenia ministra.
- Powinniśmy wyplenić korzystanie z "komórek” na lekcjach - wtóruje Giertychowi Lech Sprawka, lubelski kurator oświaty. W jaki sposób? - Każda ze szkół wprowadzi kary: od upomnienia, przez naganę dyrektora szkoły, aż po przeniesienie do innej szkoły lub skreślenie z listy uczniów - wyjaśnia.
Uczniowie są oburzeni. - Minister chce nas zastraszyć - mówi Kasia Samborska, licealistka z Lublina. - A jak ktoś zapomni wyłączyć telefon, to wywalą go ze szkoły? - pyta Adrian Baducha, gimnazjalista.
- Jestem pewien, że dyrektorzy sięgną po taką karę w ostateczności - uspokaja Dariusz Mielniczuk, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Chełmie.
Inni pedagodzy uważają, że karanie to ostateczność. - Przecież każdemu telefon może zadzwonić w nieodpowiedniej chwili - usprawiedliwia młodzież Maria Trześniowska, dyrektor Gimnazjum nr 5 w Zamościu. - Trzeba uczyć kultury korzystania z "komórek”. Wychowywać. A nie tylko karać.
Nowe zasady mają wejść w życie od nowego roku szkolnego.