Lubelski sanepid chce wspólnie z farmaceutami z Uniwersytetu Medycznego badać skład napojów energetyzujących. – Jest ich na rynku bardzo dużo. Może z powodu luki spowodowanej brakiem dopalaczy? – zastanawia się dyrektor sanepidu.
– Napoje energetyzujące to suplementy diety zarejestrowane przez Głównego Inspektora Sanitarnego. Niektóre ich składniki znajdują się też w lekach – tłumaczy Paweł Policzkiewicz, dyrektor lubelskiego sanepidu. – Dlaczego nikt nie informuje, ile mogę tego wypić, by sobie nie zaszkodzić? Czy mogę wypić np. 6 litrów? – pyta.
– Jeśli używa się je z rozsądkiem, to nic się nie stanie – mówi prof. Mariusz Jędrzejko z Mazowieckiego Centrum Terapii Uzależnień.
W 2009 i 2010 r. Mazowieckie Centrum Terapii Uzależnień prowadziło badania na terenie woj. łódzkiego i podlaskiego.
Okazało się, że po puszkowane napoje sięga blisko 70 proc. gimnazjalistów. 14 proc. gimnazjalistów przyznaje, że pije te napoje codziennie.
– Tymczasem na tych produktach powinien znaleźć się wielki napis "Nie podawać dzieciom” – przestrzega prof. Jędrzejko.
Według badaczy klient nie zawsze dostaje kompletną informację o tym, co pije.
– Skład jest podany albo małymi literkami, albo jest nieczytelny, bo na srebrnej puszce lub butelce są żółte litery. Poza tym, według informacji na etykiecie, już jedna puszka 2,5 krotnie przekracza dzienną dawkę np. witaminy B, kofeiny czy tauryny – tłumaczy prof. Jędrzejko .
Teraz lubelski sanepid chce m.in. zbadać, co rzeczywiście znajduje się w składzie tych napojów. – Chcemy też zbadać, czy istnieje ryzyko dla naszego zdrowia. Ostatnio na rynku pojawiło się ich bardzo dużo. Może z powodu luki spowodowanej brakiem dopalaczy? – zastanawia się Policzkiewicz.
Inspektorzy namówili do współpracy lubelskich naukowców. – Zadeklarowałem już pomoc dyrektorowi sanepidu – mówi prof. dr hab. Janusz Solski, dziekan Wydziału Farmaceutycznego z Oddziałem Analityki Medycznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.