Zaledwie 8 tys. zł dostanie w tym roku Politechnika Lubelska z Funduszu Ochrony Środowiska na budowę parku dydaktyczno-sportowego. Mimo że starała się o prawie dziesięć razy więcej. – Z tak żenującymi dotacjami nie ma mowy o budowie kompleksu – oburzają się władze uczelni.
W zeszłym roku wyrównano powierzchnię placu, usypano górki, wykopano dwa oczka wodne. Ale najważniejsze prace zostały zaplanowane na ten rok. Wszystko wskazuje jednak na to, że na planach się skończy. Powód? Uczelnia nie dostała wystarczających pieniędzy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
– Staraliśmy się o ponad 60 tys. zł. Do tego powinniśmy dostać 15 tys. zł, których nie wykorzystaliśmy w zeszłym roku – tłumaczy Ryszard Blajerski, koordynator budowy parku. – Tymczasem fundusz przyznał nam zaledwie... 8 tys. zł.
Władze uczelni nie kryją oburzenia. – Od czasów wojny powstał w Lublinie jeden park – mówi otwarcie prof. Witold Stępniewski, prorektor politechniki. – My chcieliśmy zrobić drugi. Ale widocznie fundusz tego nie chce. Bo z pieniędzy, które nam przyznał, parku zbudować się nie da.
– Wystarczy jedynie na przygotowanie odwodnienia placu, umocnienie skarpy przy Bystrzycy i posadzenie kilkudziesięciu dębów – wylicza Blajerski. – O alejkach z kostki, kwiatowych rabatach i innych nasadzeniach na razie możemy zapomnieć.
Władze funduszu tłumaczą, że nie mogą finansować tego typu inwestycji. – Przyznajemy pieniądze na drzewa i krzewy, a nie na chodniki czy boiska – mówi Tadeusz Olszewski, wiceprezes WFOŚiGW.
– Jeśli fundusz nie da nam tych pieniędzy, oddanie parku w przyszłym roku stanie pod znakiem zapytania – przyznaje prof. Stępniewski.