Zamiast ratować pacjenta, który ma np. zawał, jedziemy po ciężarną, która wcale nie rodzi, ale uważa, że transport do szpitala jej się należy – denerwują się w pogotowiu. W obronie pacjentek stają lekarze
– Te setki wezwań to nieuzasadnione objawy histerii, nie tylko matek, ale i przerażonych przyszłych ojców – dodaje Zbigniew Kulesza, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia w Lublinie.
Zdaniem ratowników medycznych, karetki, jak taksówki traktują również bliscy kobiet w ciąży.
– Wielokrotnie musimy ich przekonywać, by nie wsiadali razem z pacjentką. To nam utrudnia pracę – przekonuje Dąbski.
– A w razie przekonujemy rozemocjonowanych członków rodzin do tego, by nie wsiadali z chorym do karetki. To utrudnia nam pracę. Co innego, w przypadku osób niepełnoletnich, głuchoniemych, czy ubezwłasnowolnione. Ale w karetce nie ma miejsca dla przyszłego ojca, który za wszelką cenę musi odwieźć rodzącą kobietę do szpitala – zaznacza Dąbski. – Poza tym, w razie wypadku ambulansu, ubezpieczony jest jedynie pacjent i pracownicy medyczni.
Przyszłe mamy widzą to inaczej.
– Oczywiście, że wolałabym dojechać do szpitala własnym samochodem, najlepiej z kimś bliskim – mówi 29-letnia pani Natalia, która za pięć miesięcy urodzi dziecko. – Ale gdybym miała jechać ambulansem, chciałabym, żeby mógł mi towarzyszyć mąż lub mama. Czułabym się wtedy bezpieczniej.
Zdaniem prof. Jana Oleszczuka, lubelskiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa chodzi nie tylko o dobre samopoczucie kobiet. Problem tkwi również w braku pieniędzy. – Województwo lubelskie to najuboższy region. Przyszłych matek nie stać na wielokrotne dojazdy do szpitali. Sytuację mogłoby poprawić zwiększenie dotacji na tzw. "becikowe”, w tym chociaż sto złotych na transport do szpitali – uważa profesor.
Jego zdaniem trudno jest określić sytuację, w której wezwanie karetki przez ciężarną jest zasadne. I podpowiada:
– Jeśli kobieta odczuwa niepokój, a skurcze osiągają częstotliwość ponad 10 razy na dobę, zaczynają odchodzić wody płodowe lub pojawia się plamienie, wtedy należy zareagować. Zwłaszcza, gdy objawy wystąpią w okresie 3 tygodni przed terminu porodu.