Górnicy z Bogdanki nie zasłużyli w tym roku na nagrody - uznała Rada Nadzorcza Lubelskiego Węgla, w której większość ma Skarb Państwa.
W poprzednich latach do pracowników Bogdanki wędrowało od 8,5 do 15 proc. wypracowanego przez kopalnię zysku. W tym roku górnicy mogą nie dostać nic, chociaż w 2006 roku zarobili 84 mln zł. To o 12 mln więcej niż rok wcześniej. Ale członkowie Rady Nadzorczej uznali, że to żadna zasługa górników. I - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - negatywnie zaopiniowali wniosek zarządu o wypłatę nagród dla załogi.
- Ja przyjąłem taką zasadę: starajcie się, róbcie wynik, a będziecie nagradzani. I ludzie się starali. Dlatego ta kopalnia wyszła na prostą, jest najbardziej dochodowa w kraju. I właśnie za to zostaliśmy wszyscy ukarani - uważa prezes Bogdanki Stanisław Stachowicz.
- Aż się boję myśleć, jak zareaguje załoga, gdy się o tym wszystkim dowie. Przecież to zaprzepaszczenie naszej wieloletniej pracy, zmierzającej do tego, żeby postawić kopalnię na nogi - mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego. - Widać nowa władza uznała, że "dziecko Gierka”, jak mówią o naszej kopalni, musi zostać zniszczone. Choćby wszyscy mieli na tym stracić.
- Pracę zarządu ocenia się według określonych reguł ekonomiczno-prawnych. A podstawowym kryterium jest osiągnięty zysk i perspektywa przyszłego zysku - wyjaśnia Cezary Woliński, radca prawny. - Dlatego ja nie rozumiem tej sytuacji.
Związkowcy twierdzą, że rada działała na polecenie ministra skarbu, któremu nie podoba się ich protest przeciwko połączeniu z grupą Enea i Elektrownią Kozienice.
- My tego nie komentujemy. To decyzje rady nadzorczej - uchyla się Paweł Kozyra, rzecznik MSP. Jacek Kalinowski, przewodniczący Rady Nadzorczej (z ramienia Skarbu Państwa) także odmówił skomentowania sytuacji.