O zbadanie sprawy przyszłego biurowca dla Urzędu Miasta wystąpił w czwartek do Najwyższej Izby Kontroli poseł PiS, Krzysztof Michałkiewicz. Jego zdaniem Ratusz mógł obejść prawo planując zakup budynku, który jeszcze nie istnieje. Michałkiewicz chce, by wszystkiemu przyjrzał się również Urząd Zamówień Publicznych.
Przypomnijmy: w lutym 2014 roku miasto ogłosiło, że szuka w centrum Lublina biur do wynajęcia wraz z miejscami parkingowymi. Zgłosiły się trzy podmioty. Za najkorzystniejszą uznano ofertę lubelskiego dewelopera Edwarda Leńczuka, który zaoferował nieistniejący jeszcze biurowiec. Budynek ma powstać do września 2017 roku na działce przy ul. Wieniawskiej, którą wcześniej Leńczuk kupił od miasta w przetargu.
Umowa najmu została zawarta na 10 lat. PiS wylicza, że przez ten czas miasto wyda na czynsz w tym budynku 123 miliony złotych, co wystarczyłoby na zbudowanie od podstaw gmachu, który nie byłby wynajmowany, ale stanowił własność miasta. Zdaniem działaczy Prawa i Sprawiedliwości jest to dla miasta niekorzystne.
Tymczasem prezydent Krzysztof Żuk wskazuje, że zamierza - na co pozwala umowa - odkupić budynek już po dwóch latach. I dodaje, że nawet gdyby tego nie zrobił, to i tak czynsz byłby niższy o ok. 30 mln zł od podanej przez polityków PiS kwoty.
Zdaniem Michałkiewicza to ominięcie przetargu, bo budynek postanie na potrzeby miasta, według jego wskazań i wymogów, a zapłata będzie ukryta w czynszu i w cenie sprzedaży budynku. Poseł twierdzi, że z przetargu można zrezygnować tylko przy zakupie już istniejących budynków, a ten dopiero powstanie.
- Wybór powierzchni biurowej odbył się jawnie, w trybie publicznym, w drodze negocjacji wybraliśmy najkorzystniejszą ofertę - mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. - Wszystko było dokładnie analizowane pod kątem prawnym. Ze spokojem czekamy na ewentualne działania Najwyższej Izby Kontroli.