Nie znalazł się chętny na zakup zrujnowanej kamienicy przy Niecałej 3. Do przetargu ogłoszonego przez spółkę Kamienice Miasta nie stanął nikt. Rozpadający się budynek będzie jeszcze musiał poczekać na ratunek.
Budynek wzniesiony dokładnie 130 lat temu od czterech lat stoi pusty i od tamtej pory zdążył zamienić się w ruinę, był regularnie dewastowany i podpalany. Efekt jest taki, że do wykorzystania zostają praktycznie wymagające remontu ściany i stropy. Reszta nadaje się tylko do wymiany.
Miejska spółka kusiła nawet kompletną dokumentacją niezbędną do remontu, jej prezes ma w ręce prawomocne pozwolenie na budowę. Ale to, że nie będzie trzeba tracić czasu na projekty i formalności nie skusiło żadnego inwestora. Powód? Koszty remontu szacowane są nawet na 4 miliony złotych.
Budynek ma w sumie 1,2 tys. mkw powierzchni użytkowej. Może być wykorzystany np. na biura, przychodnię, galerię handlową, a w piwnicach mogłaby działać gastronomia.
Nieruchomość od dawna ma pecha. Miasto najpierw twierdziło, że poradzi sobie z budynkiem znajdując dla niego najemcę, który w zamian za wykonanie remontu będzie płacić niższy czynsz.
Nie znalazł się też chętny na zakup budynku. Mimo, że co pewien czas pojawiała się iskierka nadziei, że coś się wreszcie zmieni.
Pomysłów było sporo, jedna ze stołecznych fundacji mówiła o otwarciu w tym miejscu placówki dla ofiar przemocy w rodzinie, chciała nawet startować w przetargu, ale magistrat wstrzymał jego ogłoszenie licząc na to, że sam poradzi sobie z remontem dzięki zewnętrznej dotacji. Takowej jednak nie dostał.
Dwa i pół roku temu chęć zakupu budynku zgłaszała warszawska Wyższa Szkoła Handlu i Finansów Międzynarodowych im. Fryderyka Skarbka. Do przetargu nie stanęła.