Jest problem – przyznają miejscy urzędnicy pytani o budowę dojazdu do nowego przystanku kolejowego Lublin-Zachód, który ma powstać na wysokości os. Poręba. I na razie wstrzymują się z projektowaniem drogi do torów. – Czekamy na kolejarzy – tłumaczą
Nowy przystanek kolejowy (podkreślmy: nie będzie tu dworca) powstać ma w pobliżu największej na Czubach pętli komunikacyjnej „os. Poręba” (na zdjęciu). Mają tu stawać zarówno pociągi regionalne, jak też dalekobieżne. Wyspowy peron planowany jest pomiędzy torami, a w nasypie ma powstać tunel dla pieszych, którym będzie można przejść zarówno na peron, jak też dalej, do lasu Stary Gaj.
Taka budowa planowana jest przy okazji modernizacji torów między Lublinem a Otwockiem. Roboty zleca kolej, ale zajmuje się tylko swoją częścią. Na miasto spada natomiast budowa dojazdu do nowego przystanku. A o tym na razie jest cicho, w budżecie Lublina na przyszły rok nie ma nawet pieniędzy na opracowanie projektu takiej drogi. – Będziemy projektować ten dojazd, gdy będziemy wiedzieli, że kolej wywiąże się z zapowiedzi – wyjaśnia Krzysztof Żuk, prezydent miasta.
Kolej do tej pory nie zdołała rozstrzygnąć trwającego już ponad rok przetargu na przebudowę torów. Mimo to zapewnia, że w czerwcu prace ruszą. – Wykonawca zostanie wyłoniony w pierwszym kwartale przyszłego roku – deklaruje Łukasz Kwasiborski ze spółki PKP Polskie Linie Kolejowe.
Dojazd do przystanku Lublin-Zachód nie jest potrzebny od zaraz, bo modernizacja torów zakończy się w 2019 lub 2020 r. Problemem nie jest brak czasu, ale brak miejsca na prowadzenie dojazdu.
– Odległość między ul. Granitową a planowanym przystankiem to ok. 150 m, a różnica poziomu terenu wynosi 14 m. W związku z tym stworzenie odpowiedniego dojazdu, mieszczącego się w przepisach dotyczących dopuszczalnego spadku drogi, stanowi spore wyzwanie – przyznaje Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Ale zapewnia: – Będziemy pracować nad rozwiązaniem, które zapewni dojazd do tego przystanku.
Dojazdu do dziś nie doczekał się przystanek kolejowy Lublin Ponikwoda uruchomiony wiosną 2013 r. Co prawda nie jest tak ważny jak ten planowany na Czubach, ale i tu miasto obiecywało budowę dojazdu wraz z pętlą dla komunikacji miejskiej. Wciąż jest tu błoto, bo ul. Trześniowska pozostała tylko na papierze. Nową jezdnię, kosztem 2,5 mln zł, doprowadzono tylko do ul. Szarotkowej. Dalszy odcinek czeka na lepsze czasy.
– Konieczna byłaby aktualizacja projektu sporządzonego w 2014 r. – wyjaśnia Kieliszek. Na razie nie ma na to pieniędzy w miejskiej kasie. Ile kosztowałoby doprowadzenie jezdni do torów? – W roku 2014 r. koszt szacowano na ok. 5,5 mln zł, wraz z pętlą autobusową.