Mężczyzna pobity gaśnicą przez ochroniarza nie zgadza się na warunki ugody, którą jego napastnik zawarł z prokuratorem. Chce: dla niego bardziej dolegliwej kary , a dla siebie wyższego odszkodowania.
– Byliśmy zaskoczeni taką informacją i na taki finał sprawy się nie godzimy – mówi matka Łukasza.
Chodzi o wydarzenia z początku kwietnia, kiedy ubrany w koszulkę w napisem "ochrona” Kamil O. siał postrach na ulicy Abramowickiej w Lublinie. 21-letni mężczyzna, dorabiający jako ochroniarz, uderzył przechodnia w twarz gaśnicą. Ranny chłopak upadł na ziemię. Zauważył to 28-letni Łukasz, który wraz z ojcem przechodził w pobliżu. Chciał pomóc bitemu. Najpierw Kamil O. uderzył Łukasza gaśnicą w twarz, trafiając w okolice oka. A potem, również gaśnicą, zadał leżącemu cios w tył głowy.
Łukasz trafił do szpitala z pękniętą podstawą czaszki, uszkodzonym nerwem w oku.
Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o aresztowanie Kamila O. Sąd zastosował tzw. areszt warunkowy: Kamil O. mógł wyjść na wolność po wpłaceniu 15 tys. zł.
"Skutki pobicia zostaną przez całe życie"
– Syn skutki pobicia będzie odczuwał przez całe życie, słabiej widzi na jedno oko, ma kłopoty z pamięcią, nie ma czucia w okolicy szczęki. Jego stan zdrowia nie poprawił się od kwietnia. Wymaga leczenia a nas nie stać na prywatne wizyty u lekarzy – dodaje matka Łukasza.
Adwokat Łukasza już napisał do sądu pismo, że ugody z Kamilem O. nie akceptuje. Wytknął, że powinien brać udział w takich negocjacjach.
– Jeśli taki wyrok zapadnie to my go zaskarżymy – zapowiada już mecenas Grzegorz Gozdór.
Prokuratura uważa, w wystarczający sposób zadbała o interes pobitych.
"Przepisy nie wymagają"
– Wystąpiliśmy od razu z powództwem cywilnym o odszkodowanie dla pokrzywdzonych – mówi Dorota Kawa, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie. – Przepisy nie wymagają tu ich zgody na poddanie się oskarżonego karze.
Teraz sprawa jest w sądzie, który zapozna się ze sprzeciwem jednego z nich.