Uczestnicy Zimowej Narodowej Wyprawy na K2 kontynuują drogę na szczyt Żebrem Abruzzów. W związku z zagrożeniem stwarzanym przez spadające kamienie zrezygnowali z przemierzania Drogi Basków. We wtorek trasę do pierwszego obozu poręczowali lublinianin Piotr Tomala i Marcin Kaczkan
Decyzja o zaprzestaniu działalności na dotychczas pokonywanej trasie zapadła w niedzielę. Wpływ na nią miały wypadki z udziałem polskich himalaistów. Najpierw spadający kamień uderzył w twarz Adama Bieleckiego, łamiąc mu nos. Potem kamieniem dostał Rafał Fronia, który doznał złamania ręki i musiał opuścić wyprawę. Wobec tego zadecydowano o rozpoczęciu akcji na Żebrze Abruzzów.
– Wybraliśmy Drogę Basków z tego względu, że jest krótsza. Okazało się jednak, że zimą te wytapiane spadające kamienie są takim zagrożeniem, że postanowiliśmy zastosować plan B. Droga przez Żebro Abruzzów jest znana uczestnikom wyprawy – relacjonuje Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.
Na nowej trasie w ramach rekonesansu do wysokości 6,5 tys. m. n.p.m. dotarł Denis Urubko. We wtorek drogę do mającego powstać na wysokości 6,1 tys. metrów obozu poręczowali lublinianin Piotr Tomala i Marcin Kaczkan. Ok. 250 metrów od celu ich dalsze działania uniemożliwiła pogoda.
Lawina
To właśnie Tomala w piątek towarzyszył Rafałowi Froni, gdy spadający kamień złamał mu rękę. Przebieg wydarzeń Fronia opisał w „Dzienniku Wyprawy” na stronie Polskiego Himalaizmu Zimowego na Facebooku.
– Zgarnąłem na siebie jego prezent urodzinowy. Pierwszy – napisał Fronia o uderzeniu kamienia, nawiązując do przypadających tamtego dnia urodzin Tomali. – Powoli się ogarnęliśmy, bolało jak cholera, palce nie mogły utrzymać liny, odpiąć karabinka... gdy spojrzałem w górę Krótki (Piotr Tomala – przyp. aut.) pokręcił głową: to koniec, schodzimy, słyszysz? – czytamy.
Z dalszej części wpisu dowiadujemy się, że gdy himalaiści zaczęli schodzić w dół, zeszła na nich lawina.
– Nie, nieee, to nie może być prawda, to żart. To... to... nie wiem, co to. Ale czoło zapieprzającego białego potwora było nieprawdopodobne. Tam, w górze, urwał się serak wielkości 10 Pałaców Kultury. Pieprznął w zbocze i rozbryzgnięty na miliard lodowych brył pchany grawitacją ruszył w dół – napisał Fronia.
W ostatniej chwili wspinacze zdołali ukryć się w szczelinie przed spadającym śniegiem. Tu Fronia zacytował pierwsze słowa Tomali, jakie usłyszał po zejściu lawiny:
– Długi...twoja ręka... twoja ręka uratowała nam życie... Tam, 400 metrów wyżej... wiem, tam łupnął o ząb skalny ten cały śnieżny bajzel. Tak, to mój drugi prezent urodzinowy dla Piotra... – czytamy we wpisie.
Zimowa Narodowa Wyprawa na K2 to czwarta w historii próba zdobycia drugiego najwyższego szczytu świata zimą. Do tej pory nikomu się to nie udało.