W grudniu wyruszy Zimowa Wyprawa Narodowa na K2. W składzie ekipy, która chce wejść na niezdobyty nigdy zimą drugi najwyższy szczyt świata, jest Piotr Tomala z Lublina
– Chciałbym być jednym z pierwszych, który stanie tam zimą. Każdy z nas by chciał – przyznaje 45-letni lublinianin, który będzie jednym z dziesięciu uczestników wyprawy.
Piotr Tomala wspina się od ponad 20 lat. Jego pierwszym ośmiotysięcznikiem był zdobyty w 2011 roku Cho Oyu (8201 m n.p.m.). Trzy lata temu wspiął się na mierzący 8047 m (niektóre źródła podają inna wysokość szczytu - 8051 m) Broad Peak. Najwyżej dotarł podczas wyprawy na Lhotse, gdy osiągnął wysokość ok. 8400 m. – Nie zdobyłem wtedy szczytu, zabrakło mi ok. 100 metrów. Ale to pozwala mi myśleć o tym, aby móc działać na K2 – mówi Piotr Tomala.
Mierzący 8611 m n.p.m. szczyt pozostaje ostatnim z czternastu ośmiotysięczników niezdobytych zimą. Do tej pory miały miejsce trzy takie próby - w dwóch uczestniczyli Polacy. W obu brał udział Krzysztof Wielicki - kierownik Zimowej Wyprawy Narodowej na K2.
Z Polski alpiniści wylecą pod koniec grudnia. Najpierw dotrą do stolicy Pakistanu Islamabadu, skąd wyruszą w kierunku Skardu. – Zanim dotrzemy bazy do pod K2, która ma powstać na wysokości ok. 5,2 tys. metrów, od chwili wylotu mogą minąć nawet trzy tygodnie. Potem będziemy czekać na warunki, które pozwolą nam działać powyżej i zakładać obozy. Planujemy, że powstaną cztery. Założenie jednego może trwać dzień, a może i cztery. W każdym z nich musimy zdeponować sprzęt i przenocować, żeby się zaaklimatyzować – tłumaczy Tomala.
I zaznacza jednak, że w przypadku takiej wyprawy trudno jest cokolwiek zaplanować. Zbyt wiele zależy od warunków pogodowych. – Chodzi głównie o wiatr. Mróz jest uciążliwy, ale można się przed nim zabezpieczyć. Przed wiatrem się nie da. Może on skutecznie uniemożliwić wyjście z bazy. Krzysztof Wielicki opowiadał, że podczas jednej z poprzednich wypraw na K2, nie mogli wyjść z niej przez 18 dni – dodaje lublinianin.
Piotr Tomala w Karakorum był już w ubiegłym roku jako uczestnik jednej z trzech letnich ekspedycji w ramach przygotowań do zimowego podejścia.
– To pozwoliło mi zapoznać się z górą, jej topografią i specyfiką. Każda z ekip eksplorowała jedną z trzech możliwych dróg na szczyt. Decyzja o tym, którą wybierzemy teraz, zapadnie prawdopodobnie dopiero na miejscu, w zależności od warunków, jakie tam zastaniemy – mówi himalaista.
Także w ostatniej chwili okaże się, kto przypuści atak szczytowy. – W większości wypraw jest tak, że nie wszyscy stają na szczycie. Następuje coś w rodzaju naturalnej selekcji, mogą pojawić się zmęczenie, choroby czy urazy. Myślę, że kierownicy wytypują tych, którzy w danym momencie będą najmocniejsi. Ja do tej pory dobrze się aklimatyzowałem i to może być kluczowe. Mam nadzieję, że znajdę się w odpowiednim miejscu i czasie, i jeśli będzie nam dane przystąpić do ataku, to dostanę taką szansę – mówi Piotr Tomala.
Teraz przed nim trzy miesiące przygotowań. – Muszę pojechać tam w szczycie formy. Cztery-pięć razy w tygodniu mam treningi wydolnościowe pod okiem trenera i fizjoterapeuty. Ćwiczę na ściance wspinaczkowej, chciałbym jeszcze ze trzy razy pojechać w Tatry. Czekam tylko na bardziej zimowe warunki – podsumowuje.
Całkowity koszt Zimowej Wyprawy Narodowej pod hasłem #K2dlaPolaków to ok. 1,3 mln zł. 1 mln zł pochodzi z dotacji Ministerstwa Sportu i Turystyki w ramach konkursu „Wspieranie promocji Polski w pionierskich osiągnięciach sportowych na świecie na lata 2017-2019”. Partnerem strategicznym przedsięwzięcia jest Lotto.
Zimowe dramaty
Dwie z trzech zimowych prób zdobycia K2 podejmowali Polacy. Trzecią ekspedycję na przełomie 2011 i 2012 roku zorganizowali Rosjanie. Została ona przerwana po śmierci jednego z jej uczestników Witalija Gorelika.
Dramatyczny finał miała także polska zimowa wyprawa na Broad Peak w 2013 roku. Czterem członkom ekipy udało się po raz pierwszy stanąć zimą na szczycie, ale do bazy wrócili tylko dwaj z nich. Tomasz Kowalski i nestor polskiego himalaizmu Maciej Berbeka zaginęli podczas zejścia.