Na Zamojszczyźnie są 462 cmentarze i mogiły wojenne. Tylko na 172 odbywają się nadal pochówki. Reszta to cmentarze przykościelne, powstańcze, wojenne, żydowskie, przycerkiewne. W Święto Zmarłych nie zapominajmy o żadnej z nich.
Zaduszki to na Zamojszczyźnie jedno z najważniejszych świąt. Jest wiele zwyczajów z nimi związanych. Dawniej, kilka dni przed ich rozpoczęciem, wierni wypiekali specjalne placki zaduszkowe. Dostawali je żebracy, kłębiący się przed bramami cmentarnymi. Taki "dziad” miał obowiązek pomodlić się za duszę zmarłego, którego rodzina go karmiła.
Przed świętami oczyszczano mogiły z chwastów (groby były głównie ziemne). Stawiano na nich świece i znicze, których światło symbolizuje życie pozagrobowe. 1 i 2 listopada kościoły wypełniały się tłumami wiernych oraz w tzw. procesjach zmarłych. Jeszcze przed ostatnią wojną uważano, że dusze także przybywają na nabożeństwa. Wierzono, że po zakończeniu liturgii, ksiądz zostawia na ołtarzu ornat i inne przedmioty potrzebne do odprawiania mszy. Nie brakowało takich, którzy owe tajemnicze uroczystości podpatrywali przez szpary w kościelnych ścianach.
Nadal praktykuje się tzw. wypominki (rodziny zmarłych wypisują ich imiona na kartkach, które wręczają księdzu prosząc o modlitwę). Nową zaduszkowa tradycją stało się urządzanie cmentarnych kwest. Dochód z nich jest przeznaczany na odnowę zabytkowych nagrobków. W tym roku są prowadzone m.in. na cmentarzach w Hrubieszowie i w Łukowej. - W ubiegłym roku zebraliśmy ponad 6 tys. zł - mówi Wiesława Kubów, współorganizator kwesty, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukowej. - Dochód przeznaczymy na ratowanie pochodzącego z 1791 r. tzw. grobu miecznika warszawskiego. Ratowanie takich zabytków to także forma pamięci o zmarłych. Jesteśmy im to winni.