Uciekła z Ukrainy z jednym plecakiem. Przez granicę dotarła do Hrubieszowa, stąd wolontariusze zabrali ją do Lublina. Ola Lebedenko w drugiej części swojego pamiętnika opowiada, jak noc spędzona wśród innych uchodźców, tuż przed dalszą podróżą do Wrocławia, w nieznane odmieniła jej życie.
Pociąg relacji Lublin-Wrocław. Jestem w nim z moją kobiecą rodziną. Jest nas siedem plus piesek (nie mogliśmy go zostawić w pustym domu na Ukrainie). Od kilku dni trzymamy się razem. Dopiero w pociągu usiadłam. Jest ciepły, czysty. Wśród pasażerów słyszę język ukraiński. Nie jestem sama. Jest wiele pokrzywdzonych kobiet, a każda z nich ma swoją trudną historię. Mówię sobie: „Idź z nimi razem Ola, trzymaj się, musisz być silny!”. Biorę pamiętnik w ręce... Wreszcie jest na to czas.
Nie widziałam mojej Ukrainy już 4 dni
Piszę swoje emocje, życie, nowe spostrzeżenia i wiem, że papier wytrzyma wszystko. Piszę o poprzedniej nocy, która całkowicie odmieniła mnie, stała się moim czyśćcem, odsłoniła moją duszę. Przeczytaj, jak wyglądał czwarty dzień moich wędrówek po Polsce. Do oczu napływają mi łzy. Nie widziałem mojej Ukrainy od 4 dni!!!
Chcę zachować chłodny umysł. Analizuję moją sytuację. Mam wszystko, czego potrzebuję do życia w ciele. Mam nocleg, niech będzie na podłodze, ale jest!!! Mam jedzenie dostarczone przez Olę Adamowicz i Ludmiłę Adamowicz i ich przyjaciół. Mam mydło, ciepłą wodę, mogę się umyć. To nic, że w kolejce do łazienki jest 20 osób. Nie marznę. Ola Adamowicz, która oddała uchodźcom swój dom, bardzo dobrze go ogrzewa.
Mojemu ciału nic nie brakuje. A duszy? Dusza prosi o powrót do domu i serdeczne przytulenie krewnych. Co mogę z tym zrobić? Powrót jest niebezpieczny. Od razu przychodzą na myśl okropne obrazy, które umysł rysuje w pół minuty. A co się stanie, jeśli wszyscy moi krewni umrą? A co się stanie, jeśli Ukraina nie wytrzyma?
I znowu długie przerwy bez odpowiedzi.... Ja nie znam odpowiedzi, nikt ich nie zna.
Przez te cztery dni wypłakałam oczy. Ciekawe, ale jest taki moment, że łzy nie płyną, jakby ich zabrakło w ciele.
Będę wolontariuszką dla moich
Biorę się znowu w garść. Co mogę teraz zrobić? I nadchodzi odpowiedź: Mogę pomóc tym, którzy są jeszcze mniej twardzi, którzy mają ciężką depresję, ataki paniki, którzy są w gorszym stanie niż ja jestem. Tak, postanawiam zostać wolontariuszem.
Jako dziecko chciałam pracować za darmo i pomagać ludziom. Zdradziłam marzenia z dzieciństwa, byłam przedsiębiorcą we własnym kraju. Teraz mogę je spełnić. Proponuję Oli Adamowicz, że wezmę za nią jej zmianę na noc. Ona i jej zespół padają z nóg, nie śpią już trzeci dzień. Nieustannie są przy telefonach, pomagają wszystkim, którzy dzwonią, zajmują się wszystkimi, którzy przychodzą. A przyjeżdża coraz więcej ludzi. Już wiem, że jak będę na dyżurze, to mogę dwie osoby położyć na moim miejscu na materacu. To jeszcze bardziej mnie przekonuje, by w tę noc pracować.
Jesteśmy w domu, który właścicielka oddała Ukraińcom, a sama poszła do hotelowego pokoju. Dom jest duży, ale miejsc brakuje. Więc na schronisko przerobiono duży garaż. Na podłodze położone są materace, obok wszystkie niezbędne rzeczy i ogrzewanie. To tutaj przyjmę ludzi, którzy przyjdą dziś w nocy. Muszę ich zarejestrować, zrobić herbatę, nakarmić i pomóc zasnąć.
Powinno im być tak wygodnie, jak to tylko możliwe. Obiecuję sobie, że już nie będę płakać, żeby nie straszyć opuchniętymi oczami. Mówię: „Jestem silna, dam sobie radę. Ludzie mają jeszcze gorszy stan emocjonalny i muszę im pomagać jak tylko mogę”.
Panika w garażu
Przyjeżdża pierwsza grupa. To ludzie, którzy się bardzo boją, wchodzą do garażu i wpadają w panikę. Zaczynam ich uspokajać: „Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczny. Nie ma bomb”. Widzę, że to pomaga. Przytulam ich nie tylko rękoma, ale i sercem. Razem płaczemy. To stan, gdy nie potrzebujesz słów, ale uścisków. Przypominam sobie, że miałam nie płakać. Tłumaczę ludziom, że nie zostaną w tym domu na zawsze, że tu będzie im dobrze, bo Polacy we wszystkim pomogą i że po przejściu granicy trzeba tylko spać, odpocząć. Pierwsza grupa śpi … Mogę zrobić sobie herbatę, słuchając pochrapywania dzieci.
Herbata jest zrobiona, ale przywieźli inną grupę i wszystko od nowa. Ci ludzie udzie są bardziej spanikowani, bo mają niemowlęta. Znowu płaczę. Czy ta mama pragnęła takiego dzieciństwa dla swojego maluszka, gdy skoro nosiła je w brzuszku. Czy rzeczywiście tak powinno być ???
Duszę się łzami, rozumiem, że jestem słaba. Teraz pozwalam sobie płakać i nie obchodzi mnie, że moje wielkie oczy stały się tak wąskie jak u Chińczyków.
Tak mijała noc godzina po godzinie. Przychodzili kolejni ludzie, mieli różne historie. To co przed nimi, jest tak samo nieznane, jak to co przede mną. A wcześniej nie byłam nieszczęśliwa. Teraz moim nieszczęściem jest to, że jestem z Ukrainy...
Już nie chcę modnych ubrań i wakacji
Analizuję swoje życie, wszystko co osiągnęłam przez 42 lata. I wszystko to zostawiłam zabierając ze sobą paszport, pieczeń, butelkę wody, plecak z ładowarkami, ulubiony różowy płaszcz z futra, czapkę i … szczoteczkę elektryczną, którą mój mąż dał mi dzień wcześniej... Złapałam ją jak karabin maszynowy. Teraz myślę, po co mi ta szczoteczka ? A może to będzie jedyne wspomnienie od mojego męża... Znowu płaczę bez łez. Muszę dokończyć herbatę, którą zrobiłam 4 godziny temu...
Mówię sobie, że wszystko będzie dobrze. Będziemy żyć, a w moim kraju zapanuje pokój. Teraz rozumiem, co naprawdę oznacza słowo wojna. Kiedy uczyłam się tego na lekcjach historii, nie miałem świadomości tego słowa. Tej nocy stałam się inna, zmieniłam wszystkie priorytety, moją misją jest pomaganie innym… i teraz się z tego nie wycofam. Uświadomiłam to sobie i stałam się spokojna. Płaczę ze szczęścia, bo wiem, że nie żyję na próżno na ziemi i mam możliwość czynienia dobra dla ludzi, których w tej chwili potrzebują. Nie potrzebuję już mieć ładnego mieszkania, samochodu, drogich wakacji i modnych ubrań. Chcę po prostu żyć i pomagać ludziom, którzy przeżywają ciężkie chwile... Jestem Bogu wdzięczna za wszystkie te doświadczenia i za emocje, które uczyniły mnie nowym, czystym człowiekiem.
Przed nami jeszcze niepewność... Nowa Ola jedzie pociągiem z Lublina do Wrosławia, piszę pamiętnik pełen moich emocji. A pociąg nagle się zatrzymuje. Jest wypadek na torze. Stoimy. Nie jedziemy. Czekamy.
Ciąg dalszy nastąpi.