Danuta P. dwa lata temu została skazana za zmuszanie do prostytucji i czerpanie z tego korzyści. Teraz zajmuje się "pomocą społeczną”.
O domach spokojnej jesieni prowadzonych w Lublinie przez Danutę P. i jej córkę Katarzynę P. pisaliśmy rok temu. Wtedy wyszło na jaw, że w nielegalnych placówkach panują fatalne warunki. Dziś sprawą ponownie zainteresowali się urzędnicy wojewody. Dotarły do nich sygnały, że w domu przy ul. Romanowskiego wciąż prowadzona jest nielegalna działalność, a pensjonariusze nie mają należytej opieki.
- Pojechaliśmy tam w asyście policjanta - mówi Grażyna Zabielska, kierownik oddziału ds. pomocy instytucjonalnej w UW. - Wyszła do nas pracownica domu. Potwierdziła, że pracuje dla pani P. i że w domu jest kilkunastu staruszków. Ale nie chciała nas wpuścić.
Pojechaliśmy na ulicę Romanowskiego. Gdy przy furtce rozmawialiśmy z pracownicą, z domu wyszedł mężczyzna. Przyznał, że w domu mieszka jego mama. - Śpi tutaj, ma towarzystwo - powiedział. Danuta P. twierdzi co innego. - W tamtym domu nie żadnych ludzi; ani staruszków, ani pracowników. - Nie prowadzę żadnej działalności, wszystko wyrejestrowałam.
Prokuratura także zainteresowała się działalnością na Romanowskiego. - Prowadzimy postępowanie sprawdzające w sprawie fałszowania dokumentacji - mówi Ewa Bondaruk, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Danuta P. to przedsiębiorcza kobieta. Jeszcze kilka lat temu prowadziła w Lublinie agencję towarzyską. W marcu 2005 roku wraz z dwoma mężczyznami została skazana za "czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji przez inne osoby” oraz za to, że "przemocą (...) doprowadziła do uprawiania prostytucji.” Dostała za to dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. - Nigdy nie prowadziłam żadnej agencji! - wypiera się oburzona Danuta P.