Wejście w życie ustawy degradacyjnej byłoby bardzo niebezpiecznym zjawiskiem. Państwo musi zachować pewną ciągłość - powiedziała w Lublinie Monika Jaruzelska, córka generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Jaruzelska została zaproszona przez lubelski Sojusz Lewicy Demokratycznej. Na spotkaniu z dziennikarzami odniosła się przede wszystkim do pomysłu Prawa i Sprawiedlwości. Partia rządząca chce odebrać wysokie stopnie wojskowe osobom, które "sprzeniewierzyły się racji stanu".
Wśród nich mieliby być nie tylko generałowie Jaruzelski czy Kiszczak, ale też pozostali członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, która została powołana po wprowadzeniu stanu wojennego.
W marcu Sejm przyjął ustawę degradacyjną, ale w Wielki Piątek zawetował ją prezydent Andrzej Duda. Uznał, że jest niezgodna z prawem, m.in. dlatego, że nie daje możliwości odwołania się od decyzji. Trwają jednak dalsze prace. Kilka dni temu prezydent spotkał się w tej sprawie z ministrem obrony narodowej - Mariuszem Błaszczakiem.
– Musimy reagować na to, co się dzieje. Nie wiemy przecież, jaki będzie dalszy los tych prac. Trzeba przypomnieć, że nawet oficerowie armii carskiej nie zostali zdegradowani po tym, jak Polska odzyskała niepodległość – powiedziała Monika Jaruzelska.
Po briefingu prasowym córka generała Jaruzelskiego pojechała do siedziby lubelskiego SLD, gdzie spotkała się z byłymi wojskowymi. Partia już w marcu powołała Centrum, które monitoruje ewentualne wejścia skutki w życie ustawy.
– Degradacja może bazować na niesprawdzonych donosach, jest sprzeczna z zasadą domniemania niewinności. Poszkodowani będą mogli się do nas zgłaszać – dodaje Jaruzelska.